Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Sytuacja krytyczna

Sytuacja krytyczna
Firma Lekaro zerwała umowę z gminą na odbiór śmieci. Swoje usługi zamierza wykonywać tylko do końca lutego. Innych chętnych na podjęcie się tego zadania brak.

Pozornie gmina powinna mieć spokój, bowiem podpisana przed rokiem umowa miała obowiązywać do końca 2020 r. Tymczasem pod koniec stycznia firma Lekaro złożyła do burmistrza wniosek o podwyższenie płaconej stawki za odbiór i zagospodarowanie odpadów i zagroziła zerwaniem umowy w przypadku niezrealizowania żądania. Przystanie na te warunki oznaczałoby konieczność podniesienia stawki opłat z 15 zł do 42 zł za odpady zbierane selektywnie i z 26,5 do 65 zł za zmieszane.

– Oprócz płaconego obecnie ryczałtu w wysokości blisko 400 tys. złotych miesięcznie, mielibyśmy płacić dodatkowo 580 tys. zł – mówi burmistrz Kazimierz Jańczuk. – Firma uzasadniła to znaczącymi wzrostami kosztów, które musi ponosić. Poprosiłem więc o konkretne kalkulacje, biorąc pod uwagę negocjacje jeśli okaże się, że są ku temu podstawy – wyjaśnia. – Ale zamiast kalkulacji otrzymaliśmy wypowiedzenie umowy z miesięcznym okresem wymówienia.

- Z uwagi na drastyczny wzrost kosztów odbioru i zagospodarowania odpadów wystąpiliśmy do Urzędu Gminy Konstancin Jeziorna z wnioskiem o renegocjację warunków umowy. Niestety w wyznaczonym terminie Urząd nie podjął negocjacji co zmusiło nas do wypowiedzenia umowy ze skutkiem na koniec lutego. Obecnie umowa jest realizowana ze stratą spowodowaną nieoczekiwanym wzrostem kosztów pracy i utylizacji odpadów, stąd ekonomicznie uzasadniona decyzja o jej wypowiedzeniu - wyjaśnia dyrektor Lekaro Leszek Zagórski.

Lekaro zerwało też kontrakty w gminach Józefów i Wiązowna. To oznacza, że firma gotowa jest ponieść wysokie kary za zerwanie umów, w przypadku Konstancina-Jeziorny będzie to około 1,4 mln złotych. Dla samorządu to twardy orzech do zgryzienia, musi bowiem szybko znaleźć nowego wykonawcę. W tej sytuacji władze gminy zdecydowały się na podjęcie negocjacji z tzw. „wolnej ręki”. Dwie firmy, z którymi burmistrz spotkał się we wtorek 5 lutego, nie były zainteresowane. Główny powód to brak punktów, do których mogą oddawać odpady (RIPOK).

– Można domniemywać, że mamy do czynienia ze zmową firm. Wszystkie chcą niezwykle wysokich stawek – mówił podczas zorganizowanego w środę 6 lutego w starostwie powiatowym konwentu wójtów i burmistrzów gmin powiatu piaseczyńskiego. Zwrócił uwagę, że problem dotyczy albo za chwilę będzie dotyczył wszystkich gmin. – Proponuję zajęcie wspólnego stanowiska i zwrócenie się do marszałka województwa mazowieckiego w sprawie ograniczonej dostępności RIPOK-ów – mówił. Uważa również za celowe zwrócenie się do Najwyższej Izby Kontroli z wnioskiem o zbadanie, z czego wynikają tak drastyczne podwyżki cen proponowanych przez firmy zajmujące się odbiorem odpadów.

To jednak nie rozwiąże problemu śmieci, które od 1 marca ktoś musi odebrać od mieszkańców gminy.

– Nie ukrywam, że ten problem spędza mi sen z powiek – przyznaje Jańczuk. Sytuacja wydaje się patowa. Ustawodawca zastrzegł, że system gospodarki odpadami musi się samofinansować, czyli stawki, które gmina płaci firmom, muszą być finansowane z wpłat od mieszkańców. Samorządowcy zaś zdają sobie sprawę z tego, że nagły drastyczny wzrost stawki opłat za odbiór śmieci to obciążenie domowego budżetu, które nie spotka się z entuzjazmem mieszkańców, a ich niezadowolenie zostanie skierowane przeciwko władzom gminy, mimo że nie mają one wpływu ani na sytuację prawną, ani rynkową w obszarze gospodarki odpadami. Śmieci ktoś odebrać od nas musi, z czego doskonale zdają sobie sprawę firmy śmieciarskie, bez mrugnięcia okiem żądając bardzo wysokich opłat za swoje usługi.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama