Dwójka w Zalesiu Dolnym to jedyna szkoła w Piasecznie, która nie ma sali gimnastycznej z prawdziwego zdarzenia. Uczniowie czekają na nią od... 1955 roku. Jeszcze w czerwcu władze miasta zapewniały rodziców i dyrekcję, że prace ruszą w lipcu. Nie ruszyły do dziś, a pieniądze na rozbudową wycofano z tegorocznego budżetu.
Od początku swojego istnienia szkoła w Zalesiu Dolnym nie miała sali gimnastycznej. To znaczy zbudowano przy niej salę, która miała pełnić tę funkcję, ale bardziej nadawała się ona do przedstawień teatralnych niż wychowania fizycznego. Od początku istnienia placówki mówiło się więc o konieczności rozbudowy. Zazwyczaj jednak tylko się mówiło.
- Jako absolwentka tej szkoły pamiętam, że o braku sali mówiło się jeszcze kiedy byłam uczennicą – mówi Agnieszka Majewska, przewodnicząca Rady Rodziców. - Minęło kilka lat, a w szkole nadal nie ma warunków do prowadzenia normalnych zajęć z wf-u. Nasze dzieci nie mogą więc ćwiczyć tak, jakbyśmy tego chcieli i tak, jak przewiduje to minimum programowe z wychowania fizycznego.
Mijały lata i nic się nie zmieniło.
- Przed wyborami każda władza zapewniała nas, że remont ruszy wkrótce po wyborach, a potem okazywało się, że choć jest taka wola ze strony władz, to zawsze coś stawało na przeszkodzie. Na poważnie tematem zajęto się jednak dopiero jakieś 6 lat temu – mówi Piotr Borkowski, wiceprzewodniczący Rady Rodziców. - Okazało się jednak, że nie jest to sprawa prosta, bo nie rozwiązana jest sprawa własności gruntów. Uregulowanie jej trwało 4 lata. Potem jeszcze pojawił się problem konserwatora zabytków, który musiał wyrazić zgodę na przebudowę, no i załatwienia wszystkich formalności.
Przed wakacjami wydawało się, że wszystko zmierza wreszcie w dobrym kierunku. Gotowy był projekt, zgoda konserwatora i wniosek o pozwolenie na budowę. W budżecie miasta zarezerwowano pieniądze na pierwszy etap inwestycji. Chodziło nie tylko o wyburzenie starej sali i budowę nowej, ale też dostawienie do przeludnionej podstawówki nowego skrzydła i remontu starego.
- Pod koniec minionego roku szkolnego odbyło się spotkanie rodziców z władzami miasta – mówi Agnieszka Majewska. - Usłyszeliśmy, że prace rozpoczną się już w lipcu, a więc w okresie, kiedy szkoła nie funkcjonuje. Bardzo nas to ucieszyło. Wszyscy, zadowoleni, rozjechali się na wakacje. Niestety, prace nie ruszyły, a pod koniec sierpnia zupełnie przypadkiem, przeglądając w internecie projekty uchwał i załączniki na stronie Gminy, dowiedziałam się, że radni mają przegłosować zdjęcie pieniędzy z inwestycji i przesunięciem ich na rok 2017. Nikt nas o tym nie informował, poczuliśmy się zlekceważeni.
Rodzice i reprezentacja dyrekcji szkoły w interweniowali na sesji Rady Miasta. Okazało się, że władzom nie udało się uzyskać pozwolenia na budowę w przewidywanym terminie. Nie można więc było rozpisać przetargu i rozpocząć budowy. Pieniądze na inwestycję przepadłyby.
- Planowaliśmy poinformować o trudnościach dyrekcję i rodziców po wakacjach – tłumaczy Krzysztof Kasprzycki, asystent burmistrza. - Niestety w kwestiach inwestycji nie zawsze wszystko przebiega gładko. Nie odwołujemy tej inwestycji, ale musimy ją przesunąć. Wierzę, że rozpoczniemy prace jeszcze w grudniu.
Krzysztof Kasprzycki nie chce jednak z ręką na sercu obiecać, że uda się dotrzymać tego terminu. Pozwolenie na budowę wprawdzie już jest, ale nie odbył się jeszcze przetarg. Ewentualni wykonawcy mogą mieć wiele pytań do specyfikacji inwestycji, co opóźni rozstrzygnięcie, może się także okazać, że przegrani w przetargu protestują jego wynik. Rozpatrzenie skarg i wniosków oraz uzgodnienie z wykonawcą wszystkich szczegółów i podpisanie umowy może się przeciągnąć.
- My rozumiemy, że to nie są proste sprawy – mówi Agnieszka Majewska. - Czujemy się jednak pomijani w dostępie do informacji i pomimo częstych spotkań z władzami, na których otwarcie mówiliśmy jak ważna jest dla nas ta sprawa nie jesteśmy informowani o np. przesuwaniu pieniędzy, czy kolejnych pojawiających się trudnościach. Nikt tu nie mówi o codziennym raportowaniu, ale o przekazaniu istotnych informacji i wynikających z nich opóźnień mających wpływ na funkcjonowanie całej szkoły, telefon do dyrektora placówki nie jest rzeczą niewykonalną i to nam wystarczy. Po raz kolejny obiecano nam rozpoczęcie prac, a potem nikt nawet nie zechciał poinformować dyrekcji, czy rodziców, że terminu znów nie da się dotrzymać. Tymczasem nasze dzieci nadal ćwiczą w warunkach, które już 60 lat temu, w czasie otwierania szkoły uważane były za niewystarczające.
Napisz komentarz
Komentarze