Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Gołkowskie opowieści - część 5
Oficyna dworska zdjęcie sprzed 1939 r.

Źródło: fot: zbiory ms

Ścięto piękną czarną sosnę, zacierają się ślady świetności Gołkowa, trudno będzie uwierzyć, że był tu lata temu piękny zadbany park, pałac bankierów i baronów. Trudno sobie będzie wyobrazić, że alejkami parkowymi spacerowała 16-letnia hrabina Krystyna de Salisch Dangel. Tu biegały dzieci Danglów, których dziadek w swoich fabrykach produkował najpiękniejsze w Europie powozy. Sosny tego gatunku to długowieczne, zimozielone drzewa, osiągają wiek 500 lat. Ta czarna sosna stała przed oficyną dworską w Gołkowie, dumna i piękna, ozdoba okolicy. Nie pytajcie mnie dlaczego już jej nie ma. Nie pytajcie! Nie wiemy nawet, ile miała lat. Jaki los spotka zabytkową oficynę? Po spaleniu pałacu w Gołkowie przez Rosjan w 1915 roku rodzina Bauerfeindów przeniosła się do tej oficyny, w niej mieszkali do zaanektowania majątku przez władzę ludową. Dużo pytań i brak odpowiedzi. Tymczasem opowiem o Danglach - dawnych właścicielach Gołkowa.

O tych, co mieszkali we dworze w Gołkowie przez kilka dziesięcioleci

W jazgarzewskim kościele są dokumenty na obecność rodziny Danglów w Gołkowie. Oto w czerwcu roku 1822 o godzinie czwartej po południu przed proboszczem parafii jazgarzewskiej, pełniącym obowiązki urzędnika stanu cywilnego, stawił się wielmożny Karol Lauber - kapitan wojsk polskich oraz Jakub Koszowski - leśniczy lasów gołkowskich. Oświadczyli, że w domu pod numerem pierwszym we dworze zmarł roczny chłopiec Franciszek Adam Dangel, syn barona Tomasza Dangla, dziedzica dóbr klucza gołkowskiego mającego lat w dniu spisania aktu 32 lata i jego żony Krystyny hrabiny de Salisch Danglowej mającej lat 21. Znajdziemy w archiwach kościoła w Jazgarzewie na pewno 7 aktów urodzin i dwa zgonów.

Jest też w Jazgarzewie akt ślubu Tomasza i Krystyny. Można sobie tylko wyobrazić, jak wielką była ta uroczystość. Działo się to w styczniu 1817 roku, czyli w karnawale, syn barona Tomasza Michała Dangla, już nie żyjącego i Zofii Krauze Danglowej, niegdyś zamieszkałych w Gołkowie we dworze, wchodził w związek małżeński z 16-letnią hrabianką Krystyną de Salish. Co wiemy o baronie Tomaszu seniorze, pierwszym w rodzinie Danglów właścicielu dóbr  klucza gołkowskiego?

Akt małżeństwa Tomasza juniora i Krystyny Danglów z archiwum kościoła w Jazgarzewie fot: zbiory ms.

 

Tomasz Michał Gangel h. Dangiel rzemieślnik

Pałac bankiera Teppera w Gołkowie, miejsce spotkań licznego dworu króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, za czasów pruskich, około roku 1800, przechodzi na własność Tomasza Michała Dangla. Z urodzenia Węgier, potomek dobrej, lecz zubożałej rodziny szlacheckiej. Opowiadano, że przybył do Warszawy jako rzemieślnik z 15 groszami w kieszeni, a w 1801 r. zakupił też Falenty. Zaciekawi nas na pewno skąd Dangel miał pieniądze na tak kosztowne majątki z pałacami. Tomasz Dangel (1742-1808), siodlarz, kształcił się w Londynie. Najpierw produkował siodła, rozwinął swoją fabrykę i zaczął produkować karety oraz powozy. W swoim zakładzie zatrudniał około 300 pracowników. Miał w składzie fabrycznym po 100 powozów. Cena jednego wynosiła nawet do 2000 dukatów. Taką oto opowieść przekazywano sobie o początkach fortuny Dangla: Przyszedł on do Polski z mantelzakiem (tobołkiem podróżnym) na plecach, a idąc drogą ku Warszawie, spotkał wracającego z przejażdżki od strony Raszyna króla Stanisława Augusta. Król, spostrzegłszy wędrownika, zaciekawił się nim i zapytał, czym się zajmuje? Dowiedziawszy się, że nazwisko jego brzmi Dangel i że kształcił się w zagranicznych zakładach siodlarskich przy budowie pojazdów, rozkazał mu stawić się na zamku. Wsparł go następnie swą opieką i niewielką pomocą, i to był początek majątku i rozgłosu tego fabrykanta, którego powozy „danglówkami” powszechnie zwano. 

Niezawodnie pomoc Stanisława Augusta bardzo przyczyniła się do kariery Dangla, niemniej zawdzięczał ją sobie i swej energii, wiedzy i zdolnościom oraz także małżeństwu z Zofią Krauze. Z małego ziarnka umiał stworzyć dochodowe zakłady przemysłowe. Pewien znawca tematu, bawiący w 1782 r. w Warszawie, tak mówił o Danglu: „Połączył w swoich wielkich domach na ul. Senatorskiej i na ul. Elektoralnej, gdzie miał pracownie, wszystkich rzemieślników, których do wystawienia powozu potrzebował, jako to: stelmachów, siodlarzy, kowali, lakierników, tasiemkarzy, farbiarzy, pasamoników itd., iż w razie, gdy kupujący w bogatym składzie gotowych wyrobów tegoż fabrykanta nie znajdzie do swego upodobania powozu, w nieuwierzenia krótkim czasie takowy mu wystawią”.

Oficyna dworska w Gołkowie, przed nią czarna sosna zdjęcie z 2018 r. fot: Małgorzata Szturomska
Dangel senior szlachcic to czy rzemieślnik

Oto kilka szczegółów rzucających niejakie światło na charakter i sposób życia Dangla milionowego bogacza. Gdy król Stanisław August obdarzył go indygenatem pewien magnat w rozmowie z Danglem stwiedził, że na pewno zrezygnuje on ze swoich fabryk i porzuci rzemiosło. Dangel był tym stwierdzeniem oburzony, jego powozy znane już były w całej Europie, fabryki przynosiły ogromne zyski. Dangel odpowiedział:

„Przebaczy Pan Wojewoda, z mojemi fabrykami nie rozstanę się nigdy.

-Ależ to być nie może, według ustaw krajowych, szlachcic nie może się trudnić rzemiosłem. -

 

Gdy przytomni potwierdzili uwagę Wojewody, Dangel udał się do Króla. Ach jak się Wać masz, co mi nowego przynosisz, rzekł ten. Dangel podał świeżo otrzymany dyplom, i objaśnił dlaczego przyjąć go nie może. Nadaremnie odradzał Król postępek, Dangel nieugiętym był w swojem postanowieniu i wtedy dopiero indygenat przyjął, gdy niedorzeczne prawo, cofnięte zostało. W innym też razie dał dowód jak mało zaszczyty, a wiele ceni środki, którymi do nich doszedł.”

Za panowania pruskiego, czyli po rozbiorach był czas, gdy rozrzutność magnatów niszczyła kraj. I tak np. było mnóstwo młodzieży mającej wielkie nazwiska i tytuły, i puste kieszenie. A jednak dziwiło możnych, że Dangel posiadający tytuł barona, mający wówczas w posiadaniu majątki ziemskie pracuje w swojej fabryce jak czeladnik. Filozofią Dangla było: praca nie hańbi, broni od niedbalstwa, rozrzutności i zasłania od potrzeby cudzego wsparcia. Sam pomagał ludziom pracującym w jego fabryce, jeśli los im nie sprzyjał i popadali w nędzę.

Droga z Jazgarzewa do Gołkowa w tle oficyna z czarną sosną i szpaler starych akacji, tu stał pałac spalony w 1915 r.  fot: Małgorzata Szturomska 

W księgach Ad. Kosińskiego pod tytułem „Miasta, wsie i zamki polskie” traktujących o historii Rzeczpospolitej przed i po rozbiorowej znalazłam opowieść świadczącą o tym jaki miał Dangel stosunek do ludzi, którym Fortuna nie sprzyjała: „Koło 1800 roku, jeden z Panów krajowych do Gołkowa zawitał. Panie Dangel, chcesz jak słyszałem, nabyć majątek w tej okolicy? Tak, staram się o to. Przedam ci mój, znasz go obszerny i obfitujący we wszystko, gospodarstwo też nieźle urządzone. Czemuż Hrabia sprzedajesz?” Okazało się, że powodem było kolosalne zadłużenie majątku. Dangel najwyraźniej znając charakter Hrabiego zaufał mu i pożyczył pieniądze na spłatę długów. Ponoć nawet nie została spisana umowa u rejenta, bo Dangel wiedział, że może liczyć na spłatę długu, gdy gospodarstwo Hrabiego podniesie się z upadku. I tak się stało.

Spisane na podstawie publikacji z 1851 roku Ad. Kosińskiego pod tytułem „Miasta, wsie i zamki polskie”.

Małgorzata Szturomska


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama