W małej społeczności Przypek wieści o zatrzymaniu księdza Mirosława M., podejrzanego o brutalne zabójstwo 68-letniego bezdomnego mężczyzny, wywołały ogromne poruszenie. Ludzie z trudem łączą w głowie obraz duchownego z tak przerażającym czynem. Ksiądz znany był parafianom od wielu lat i wzbudzał mieszane uczucia. Jedni podkreślają jego surowość i kłótliwość, inni zwracają uwagę na jego pamięć o potrzebujących.
„Ja się go boję!” - trudne relacje proboszcza z parafianami
Duchowny pełnił posługę w Przypkach przez 17-18 lat i był trzecim proboszczem w historii tej stosunkowo młodej parafii. Mieszkańcy opisują charakter księdza jako kontrowersyjny i problematyczny.
— No taki niedobry dla ludzi był. Pyskaty, zadziorny. I kłócił się ze wszystkimi. Na przykład powiedział do mnie, „tu ma pani mąż być pochowany!” A ja mówię, nie, nie, nie. Ja nie muszę mieć tej kartki, ni księdza. Ja mogę do innego księdza przyjść i tam będzie mąż pochowany. — mówi pani Leokadia Kowalska, mieszkanka Przypek.
Mąż pani Leokadii był kościelnym i sam stresował się kontaktem z proboszczem:
— Kiedy na przykład miał zgłosić, że nie będzie go w jakimś dniu w kościele to już był w nerwach. Mówię idź zgłoś, że cię nie będzie wtedy i wtedy, a on na to „Ja się go boję!” i do mnie też tak mąż mówi: „nic się nie odzywaj, nic się nie odzywaj!”. Mimo tego wszystkiego chodzę do kościoła, ale to nie było łatwe życie z proboszczem.

Pracująca w miejscowym sklepie pani Anna, zauważa, że znaczna część parafian nie darzyła księdza sympatią.
— Było tu sporo osób w parafii, które niekoniecznie lubiły się z tym księdzem i jeździły do Tarczyna. Wielu starszych trzymało się Tarczyna, bo kiedyś nasza miejscowość do niego należała. Chociaż u nas kościół postawiono niedawno, wiele osób wolało pozostać wierna dotychczasowej parafii.
Pani Anna wspomina także o surowości proboszcza:
— Jak komuś coś nie pasowało, albo jak przyszedł nieodpowiednio ubrany na mszę, to ksiądz potrafił go zza ołtarza wytknąć i zgromić. Zdarzało się też, że komuś, kto rzadko bywał w kościele, zanim dał mu potrzebne zaświadczenie, najpierw wygłaszał kazanie: „Jak nie przychodzisz, to nie przychodzisz, a jak coś potrzebujesz, to raptem jesteś!”
Jednak w oczach niektórych ksiądz miał też swoje dobre strony. Pani Anna przypomina:
— Z drugiej strony potrafił też pomóc, pamiętał o ludziach w potrzebie, nie zapominał o paczkach dla nich na święta. O swoich psach mówił z wielką miłością, miał rasowe, mądre psy, którymi bardzo się opiekował – opowiada pani Anna
Społeczność wstrząśnięta
Ksiądz Mirosław M. pełnił również funkcję rektora cmentarza południowego w Antoninowie. Msze pogrzebowe odprawiane przez proboszcza zapadały w pamięć niektórym wiernym jako wyjątkowo nieprzyjemne. — Krzyczał na ludzi, pouczał ich i nawet kazał niewierzącym wyjść z kościoła — opisuje jedna z osób.
Mimo wszystko mieszkańcy Przypek nadal nie mogą uwierzyć w czyny swojego proboszcza. Jak mówi jedna z parafianek:
— A co do tego, co się stało... To nas wszystkich szokuje. Nie był idealnym księdzem, miał swoje lepsze i gorsze strony, ale żeby zdolny był do takich rzeczy, nikt by nie przypuszczał.

Pani Anna relacjonuje dzień zatrzymania:
— Ja akurat w dzień zatrzymania księdza wyjeżdżałam wcześnie rano, słyszałam w nocy jakieś huki, myślałam, że to petardy, jakieś głupie żarty. Dopiero później dostałam wiadomość, że to antyterroryści przyjechali po księdza. Gdyby nie wiadomości, nawet bym się nie domyśliła, co się dzieje.
Sprawa nadal jest intensywnie badana przez prokuraturę, a lokalna społeczność ani na chwilę nie przestaje zastanawiać się nad prawdziwymi motywami tego dramatycznego czynu.
Myśliwy, broń i terenowe auto
Proboszcz był także aktywnym myśliwym i posiadał pozwolenie na broń palną. Mógł być to dodatkowy powód, dla którego w zatrzymaniu uczestniczyły jednostki antyterrorystyczne.
— Był myśliwym wiele lat, to potwierdzone. To każdy u nas wiedział. Na pewno jak był myśliwym, to miał pozwolenie na ostrą broń — relacjonuje pani Anna. – Miał też taki duży samochód, terenowy model marki Toyota. Z tyłu miała skrzynię, na którą można nałożyć plandekę, choć często jeździł z nią odkrytą. Auta ksiądz używał również do wyjazdów na polowania, często przewożąc w skrzyni dziką zwierzynę. — To taki mocny, duży samochód, odpowiedni na większego zwierza— dodaje.
Tragiczne wydarzenia miały miejsce 24 lipca w miejscowości Lasopole, niedaleko Przypek. Wieczorem rowerzysta zauważył na drodze płonące ciało, którym okazał się 68-letni bezdomny Anatol Cz. Prokuratura ustaliła, że proboszcz zadał mu kilkakrotnie uderzenia siekierą w głowę, a następnie oblał ciało łatwopalną substancją i podpalił. Zapewniał, że motywem zbrodni była sprzeczka dotycząca umowy darowizny nieruchomości, która miała zapewnić ofierze dożywotnią opiekę.
Po zatrzymaniu duchowny przyznał się do winy i złożył obszerne wyjaśnienia, jednocześnie wyrażając skruchę. Prokuratura podniosła zarzut do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, grożącego karą dożywotniego więzienia.

Napisz komentarz
Komentarze