Reklama

Daj

Daj

Po Gérardzie Depardieu i Stevenie Seagalu o paszport poprosił Putina Robert De Niro... Prawdziwym przełomem byłaby chęć zdobyci rosyjskiego obywatelstwa przez któregoś z polskich aktorów. Dlaczego? Ci znani na całym świecie amerykańscy aktorzy wiedzą o Rosji mniej więcej tyle, co ja o rozmnażaniu się zwierzątka o słodkiej nazwie wychuchol. Polacy o Rosji wiedzą znacznie więcej, mieliśmy w Polsce ich przedstawicieli w mundurach i z pepeszami, a potem w dresach i z kałaszami. Nieistniejący już stadion „Tysiąclecia” pomagał w poznaniu tego narodu tak samo, jak doświadczenia historyczne. Rosja „wyzwalała” Polskę wiele razy, czy tego chcieliśmy, czy nie. Dla w miarę rozgarniętego Polaka państwo Putina jest tak atrakcyjnym, jak otwarte złamanie prawej nogi. O co więc chodzi aktorom zarabiającym miliony euro albo dolarów? Jak nie wiadomo o co chodzi to... tak – chodzi o pieniądze. W Rosji płaci się tylko 13% podatków, a człowiek jest już tak zbudowany, że w przypadku gdy ma dużo, to zawsze chce więcej. Przykre jest jednak najbardziej to, że dla pieniędzy w pewnym sensie porzucają i wypinają się na swoją ojczyznę, że swoją decyzją dają mandat zaufania dla państwa bandyckiego, dla reżimu, który wszelkimi sposobami chce umocnić swoją władzę.
Z Polakami jest podobnie, różnica polega jednak na tym, że nie chodzi im o miliony dolarów, ale o 500 złotych dofinansowania dla rodzin posiadających dzieci. Mam znajomą, która niechcący podsłuchała kilku meneli stojących pod kamienicą, w której mieszka. Ci ludzie głosowali na daną partię nie dla dobra własnej ojczyzny, nie myśleli o wszystkich Polakach. Oni już zacierają rączki na dodatkową kasę na wódkę i piwo. Właśnie dlatego nazywa się ich menelami. Tacy ludzie nigdy nie myśleli o tym, by się kształcić, nie myśleli o tym, by zdobyć zawód. Ich mottem życiowym jest „daj”. A dlaczego ktoś miałby im dawać – bo tak! Bo im się należy, bo urodziły im się dzieci (rodzicom nie przyszło jakoś do głowy, że gdy się dzieci już urodzą, to trzeba będzie je wykarmić, ubrać itp.). Spotykam na swojej drodze matki, które nie mają wykształcenia, zawodu, pracy i choć w tej chwili bezrobocie jest bardzo niskie, to im nie przyjdzie do głowy znaleźć pracę, by pieniędzy spokojnie wystarczyło na żłobek, a reszta wspomogłaby budżet domowy. Nie, one będą siedziały w domu i wołały „daj”, bo taka, a nie inna jest ich natura. I żeby wszystko było jasne – nie atakuję matek, atakuję sposób myślenia. Mam nadzieję, że nowy rząd spełniając swoje obietnice wyborcze (jeśli oczywiście będzie je spełniać), pomyśli o tym, by możliwość dofinansowania polskich rodzin obwarować np. tym, że przynajmniej jedno z rodziców będzie miało pracę, choć osobiście uważam, że pracę powinno mieć oboje rodziców. A już najlepszą opcją byłoby, aby tych 500 zł, które z pewnością nie zawsze pójdą na zbożny cel, nie dawać absolutnie nikomu, ale aby żłobki i przedszkola były darmowe, czyli opłacane przez państwo. Jakoś nie słyszałem, aby jakakolwiek partia pomyślała właśnie o takiej opcji. A przecież zaczęłoby pracować więcej Polaków, co doprowadziłoby do zwiększenia polskiego PKB, czyli rozwoju naszego kraju.
Tak czy inaczej, te wszystkie powyborcze, polityczne zawirowania, prawdopodobnie będą miały choć jedną dobrą stronę. Zarobki w Polsce są skandalicznie niskie i już najwyższy czas, by rząd je zwiększył. To nigdy nie było proste i stwarzało niebezpieczeństwo zrujnowania budżetu państwa. Stwarzało również niebezpieczeństwo plajty dla wielu firm, w których obciążenie z uwagi na pensje było ogromne, przy wysokości podatków, jakie musieli odprowadzać właściciele firm. A trzeba przecież pamiętać również o tym, że warunkiem rozwoju firm jest ich modernizacja, a Polska jest w ogonie państw, które łożą na innowacyjność. Wszystkie te warunki można spełnić, potrzebni są nam jednak w rządzie fachowcy, którzy próbując pomóc jednym, nie zaszkodzą państwu, a co za tym idzie – nam wszystkim.
Tymczasem z Sejmu odeszło ok. 50% posłów. Ustawa o wykonywaniu mandatu posła i senatora gwarantuje im godną odprawę. W tym roku na odprawy Sejm RP przeznaczył ok. 8 mln zł. To daje ok. 30 tys. zł brutto posłowi odchodzącemu z pracy w Sejmie RP. Posłów i senatorów wybierają Polacy, którzy płacąc im za „służbę”, chcą, abyśmy byli dobrze reprezentowani w Sejmie i Senacie. Moim zdaniem, gdy posłowie tracą swój mandat, to oznacza to, że Polacy nie byli zadowoleni z pracy tych posłów. Dlaczego więc posłowie i senatorowie w ogóle dostają jakieś odprawy? Dostają nagrodę za to, że źle pracowali?! No tak, jest jednak haczyk – te ustawy wymyślają posłowie... Poseł Sanocki (niezależny, który jednak dostał się do Sejmu z listy „Kukiz ‘15”) rozpoczął obrady Sejmu od zaproponowania, by pracę kończyć w każdy piątek o godz. 12.00. Jak widać, postawa „daj”, a ja w zamian dam z siebie niewiele, nie charakteryzuje jedynie meneli stojących pod domem mojej znajomej. Najgorsze, że i ten poseł, odchodząc, otrzyma odpowiednią odprawę...


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama