Dzieła o tej tematyce w każdej epoce znajdują swoich wielbicieli. Nie jest zaskoczeniem dla mnie to, że fikcyjni bohaterowie, jak choćby Henryk Kwinto, Gustaw Kramer, Duńczyk z filmu „Vabank” Juliusza Machulskiego, czy słynny złodziej Arsène Lupin, stworzony przez pisarza Maurice'a Leblanca, fascynowali widzów i czytelników.
Znane wszystkim wymienione postaci miały swoje pierwowzory w osobach żyjących naprawdę. Stanisław Cichocki, posługujący się pseudonimem Szpicbródka, żył naprawdę, był bohaterem wielu filmów i książek. Scenariusze do filmów powstawały na kanwie prawdziwych wydarzeń. Jaką rolę w jednej z tych prawdziwych historii odegrało Piaseczno – opowiem. Może ktoś kiedyś napisze o tym scenariusz, a może powieść kryminalną.
Bank Landaua
Bank firmy bankierskiej Wilhelma Landaua mieścił się przy ul. Senatorskiej 42 w Warszawie (dziś pod nr 38). W tymże gmachu równo sto lat temu miały miejsce największe w czasach międzywojnia włamanie do sejfu i kradzież bajecznych skarbów, a plan całego przedsięwzięcia powstał w Piasecznie, w dzielnicy letniskowej Rejtany.
Budynek banku przetrwał zawieruchy wojenne i jest przykładem urokliwej secesji w sztuce architektonicznej. Gdy w 1945 r. Warszawa była w gruzach, nad pustynią zniszczeń wojennych królowała wieża budynku, a raczej niezwykła kopuła. Dlaczego Niemcy w szale niszczenia oszczędzili ten budynek? Zapewne znajdzie się uzasadnienie, ale nie o tym jest ta opowieść. Kopuła nad ryzalitem zniknęła po 1951 r., gdy do dzieła zniszczenia zabrała się głupota rządzących Warszawą. Gmach banku został pobudowany na początku XX w., projekt wyłoniono na drodze konkursu. Z nadesłanych do konkursu pięciu projektów większością głosów wyłoniono dzieło warszawskiego architekta Stanisława Grochowicza. Na podstawie tych pięciu zamysłów konkursowych, firma bankierska Landaua powierzyła architektowi Gustawowi Landau-Gutenteger z Łodzi opracowanie ostatecznego projektu. Postawiono kilka warunków co do wyglądu poszczególnych pomieszczeń. Dla tej opowieści ważne będzie pomieszczenie skarbca dla publiczności, zaprojektowane i zrealizowane w podziemiach gmachu.

W „Przeglądzie technicznym” z 1907 r. odnalazłam projekt i opis pomieszczeń skarbca i wskazuje on na to, że włamanie się do tego pomieszczenia było niemożliwe. Oto opis: „Wokoło skarbca znajduje się korytarz dla kontroli i komunikujący się z mieszkaniem dozorcy. Mury, grubości 0,72 m, otaczające skarbiec, jak również i podłoga wykonane zostały z betonu z szabru granitowego; strop, przykrywający skarbiec, żelazobetonowy systemu MATRAY 40 cm grubości, ze żwiru i siatki drucianej 10 mm grubej. Wszystkie ściany, strop i podłoga wyłożone są płytami pancernymi, grubości 10 mm, ze stali Siemens-Martin i Compound; połączenie pojedynczych płyt ze sobą wykonano dla większej trwałości w sposób, wskazany na rys. 8 w przecięciu poziomem, skutkiem czego uniknięto osłabienia płyt przez nity. Drzwi, prowadzące do skarbca, są kasowe, grubości 260 mm i wiszą w ramie stalowej o przekroju stopniowym, zamurowanej w murze. W dzień drzwi zamykane są kratą z prętów stalowych 26 mm grubości. Pancerz, przykrywający podłogę, zalany jest betonem i przykryty linoleum. Wszystkie ściany wewnętrzne otynkowano dla uniknięcia wilgoci zaprawą wapienną, nie zaś cementową. Oświetlenie skarbca odbywa się za pomocą wyłącznika (kontaktu) przez otwarte drzwi; skarbiec przewietrza się wiatraczkiem elektrycznym. Wysokość skarbca w świetle równa się 3,30 m, powierzchnia skarbca równa się 40,70 m2. W skarbcu ustawiono: 6 szaf stalowych, wysokości 2,30 m, o 650 kasetkach stalowych różnej wielkości”. W 1920 roku, gdy dokonano obrabowania skarbca, kaset było ponad 1000. Podstawowym pytaniem do rozwikłania zagadki napadu jest: czy złodzieje mieli szczegółowy plan banku, czy byli jego klientami? Moim zdaniem tak, a cała operacja była dopracowana mistrzowsko w najdrobniejszych szczegółach. Prasa z 1920 r. niewiele pisze na ten temat, bo miała mało informacji, banki strzegły swoich tajemnic, a kasiarze umieli trzymać „gęby na kłódki”. Ponieważ napadu dokonano w czerwcu 1920 roku, mogłam ustalić, co robili mieszkańcy miasta w tym czasie i jakie wydarzenia zajmowały policję. Warszawa przygotowywała się do odparcia nawałnicy sowieckiej. Większość społeczeństwa była zaangażowana w wojnę z Sowietami. Sprawdziłam też, co robili w tym czasie mieszkańcy piaseczyńskich Rejtan. Okazuje się, że albo zgłaszali się do wojska, albo – tak jak sam właściciel Rejtan Bronisław Gałczyński, a pisze o nim w Dziennikach pisarka Maria Dąbrowska – zatrudnieni byli w instytucjach planujących obronę stolicy. "Bronek Gałczyński także w kurtce wojskowej pracuje w propagandzie" – pisze Dąbrowska. W takiej scenerii dwaj panowie o wyglądzie arystokratów, bardzo eleganccy, budzący zaufanie, włamali się do skarbca banku.

Początek historii
Pod koniec marca 1920 roku do administratora domu przy ul. Rymarskiej przybyli dwaj wytworni panowie, przedstawili się jako Szulc i Kamiński i poczęli pertraktować z właścicielem nieruchomości wynajęcie szopy na luksusowy garaż dla kilku samochodów. Umowę zawarto bez przeszkód. Szulc i Kamiński sprowadzili z zagranicy bardzo kosztowne i nowoczesne narzędzia do przeprowadzenia remontu. W trakcie prac okazało się, że potrzebna jest obszerna piwnica na zmagazynowanie w niej pojemników z benzyną. Administracja domu zgodziła się na wykopanie piwnicy, zgodę wydano w formie zezwolenia pisemnego. Praca nad „urządzeniem piwnicy” trwała do 15 czerwca, poczynania panów Szulca i Kamińskiego nikogo nie dziwiły, ich działań nie kojarzono z sąsiadującym bankiem.
Gdy 28 czerwca pracownicy banku przyszli do pracy, a był to poniedziałek, okazało się, że drzwi do skarbca nie otwierają się. Po trwających kilka godzin próbach ktoś wpadł na pomysł, aby zrobić pod drzwiami podkop. Gdy zrealizowano ten pomysł stwierdzono, że drzwi zasypane są ziemią. Wówczas dyrektor banku zawiadomił policję. Gdy policja przybyła na miejscu, dwaj rabusie byli już w Piasecznie na Rejtanach i dzielili łupy.
Włamanie do sejfu banku było perfekcyjnie przygotowane. Złodzieje tworząc podkopy i tunele korzystali często z doświadczeń górników. Tunele były odpowiednio ostemplowane dla bezpieczeństwa poruszających się w nich złodziei, a czasami nawet oświetlone, akcja napadu przemyślana, sprawcy dobrze przeszkoleni.
Śledztwo
Tymczasem dyrekcja banku była bezradna w sprawie wejścia do skarbca. Sprowadzono mechanika z Gdańska dopiero po dwóch tygodniach, czyli 12 lipca. Był to fachowiec, który brał udział w budowie skarbca i to właśnie on zorientował się, w czym rzecz i odkrył, że drzwi od strony pomieszczenia zawalone są ziemią. Zawiadomiono policję i na miejsce zdarzenia przybył z wydziału śledczego policji pan Ludwik Kurnatowski wraz z komisarzem śledczym panem Dubieckim. Tak opisuje ten moment śledztwa Kurjer Warszawski z 25 lipca 1920 roku: „Wtedy, po zbadaniu sytuacyjnego planu, pan Kurnatowski powziął przypuszczenie. że zrobiony jest podkop. Przypuszczenie to potwierdziło się po zbadaniu szopy. Z opisów i opowiadań świadków p. Kurnatowski doszedł do wniosku, iż rzekomi Szulc i Kamiński są międzynarodowymi włamywaczami i nazywają się w. rzeczywistości; Stanisław Ćwil i Karol Krygier (dwaj szwagrowie). W r. 1917 za pomocą podkopów skradli oni z banku w Rostowie nad Donem poważna sumę pieniędzy”. Ćwil i Krygier byli doskonale znani policji; byli to majętni panowie, noszący się bardzo elegancko i budzący jak widać zaufanie. Stanisław Ćwil był właścicielem domu przy ul. Konduktorskiej w Mokotowie.
Piaseczyńskie Rejtany w 1920 r.
Gdy okazało się, że kluczową rolę w zdarzeniu odgrywały Rejtany, część prasy opisująca napad na bank nie za bardzo poradziła sobie z określeniem lokalizacji. Byli i tacy dziennikarze, którzy opisywali to miejsce jako „miejscowość obok Piaseczna”. W rzeczywistości była to dzielnica Piaseczna, w której jeszcze przed pierwszą wojną ulokowała się nad Jeziorką luksusowa dzielnica wypoczynkowa z urokliwymi plażami i domkami projektowanymi przez najlepszych polskich architektów. W Dziennikach Marii Dąbrowskiej czytamy opis tego miejsca: „Dziś z Mamusią i Jadzią (przyjechała wczoraj) w Piasecznie u Bronków Gałcz.[yńskich] Zupełnie pod londyńskie garden-city. Bardzo piękne domki, budowane przez brata mojej wujenki śp. architekta Zenona Chrzanowskiego. Gościnność Bronków. Jego śliczny kwiatowy ogród angielski. Jego upodobania artystyczne i intelektualne. Podobieństwo do wuja. »Mickiewiczowskie rośliny« – kwaterka z »Pana Tadeusza«. Reminiscencje Szekspirowskiego ogrodu w Londynie. Ich mała Basia białowłosa i różanolica śliczna dziewczyneczka”. Gdzieś w tych angielskich ogrodach dwaj kasiarze zaplanowali napad na bank Landaua. Tu też podzielono łupy. Jeden z kasiarzy miał w Rejtanach rodzinę, ukrycie kosztowności w Piasecznie wydawało im się bezpieczne.
Policjanci i złodzieje
Gdy pytałam swojego ojca, w co się bawiły dzieci warszawskie przed wojną, zawsze na pierwszym miejscu wymieniał zabawę w „policjantów i złodziei”. Grano w tę grę, zbierając dzieci z podwórka czy dzielnicy. Dzielono uczestników na dwie grupy. Policjanci łapali złodziei, ale złodzieje mogli „odklepać się", tak jak w berku, czyli uwolnić złapanego. W tej grze liczyły się spryt i sprawność ruchowa. Liczne napady na banki i kasy firm, w których zasadą było "nie zabijaj", fascynowały publiczność. W przypadku napadu na bank Landaua policja wykazała niebywały spryt i wiedzę. Niestety trudno dziś zlokalizować miejsce w Rejtanach, w którym Krygier i Ćwil znaleźli dobrą bazę do swych działań. Ujęci złodzieje zeznali, że podkop drążyli od marca do połowy czerwca. Tydzień przebijali strop skarbca. Weszli do niego nocą z soboty na niedzielę 26 czerwca. W sejfie wyłamywali kasety i rozbijali je. Z biżuterii wydłubali kamienie, brali złote monety, marki i dolary. W poniedziałek o świcie wyszli z banku. Część łupu zakopali w Piasecznie. Krygiera aresztowano 23 lipca 1920 r. w Radomiu. To była błyskawiczna akcja policji. Krygier zeznał, że w czasie przebijania podłogi skarbca słyszał pracowników banku i nawet miał obawy, że zbyt już cienki strop zawali się pod ciężarem chodzących tam ludzi.
Wszystkiemu winna miłość do kobiet?
W jaki sposób policja wpadła na trop złodziei? Otóż Krygier od 2 lat nie żył z żoną, natomiast utrzymywał romantyczny kontakt z jej siostrą, Władysławą Cieślewską, córką dorożkarza. Jego miłość do Władki spowodowała, że po wyjeździe z Piaseczna udał się do Radomia i bardzo tęsknił za swoją wybranką. Wezwał ją do Radomia, nawet kilka razy, i obdarował kosztownościami skradzionymi ze skrytek banku. Do Radomia udał się też Ćwil, policja ustaliła, że przebywa tam pod nazwiskiem Stanisław Guza. Delegowano do Radomia komisarza Szobrańskiego, który nie dość, że swoimi sposobami wydobył wiedzę o napadzie, co było łatwe, gdy w grę weszły obdarowane i nieobdarowane kosztownościami kobiety, ale również aresztował złodziei. Ujęto najpierw Ćwila, który sądząc, że zdradził go Krygier, wskazał na niego jako wspólnika. Obu aresztowanych przywieziono do Piaseczna i rozkopano ogródek w Rejtanach. W wykopie znaleziono puszkę o wadze 30 funtów z brylantami i innymi kosztownościami. Krygier ukrył w Radomiu w piecu 300.000 rubli i jak pisze Kurjer Warszawski: „Znaleziono przy nim, u wylotu kiszki odchodowej, 70 brylantów i 2 rubiny”.
Na tym kończę moją opowieść. Mam obowiązek dodać jeszcze, że gdyby ktoś z mieszkańców dawnych Rejtan kopał dół i znalazł puszkę z brylantami, to proszę się nie zdziwić. Nigdy nie ustalono, ile zginęło kosztowności z banku Landaua, ponieważ nie wszyscy właściciele skrytek chcieli ujawnić, co w nich było. Nie wierzę w to, że Krygier i Ćwil ujawnili wszystkie miejsca przechowywania brylantów.



















Napisz komentarz
Komentarze