Reklama

Zabawy podwórkowe

Zabawy podwórkowe

Nabyłem drogą kupna dysk zewnętrzny do mojego laptopa, po to, by uratować dane z uszkodzonego dysku twardego. Mam nadzieję, że rozumiecie, o czym piszę, bo przyznam się, że ja tylko udaję, że rozumiem. Nie znam się na komputerach, choć czasem okazuje się, że i tak wiem na ten temat więcej niż paru moich kumpli. Laptop przez tydzień był w naprawie, więc byłem pozbawiony dostępu do internetu. Mogłem co prawda wejść sobie w internet dostępny w moim smartphonie, ale nie bardzo lubię, więc robiłem to sporadycznie. Tak więc przez tydzień mogłem zająć się czymś innym i nawet okazało się, że nie bardzo tęsknie za rozmowami czy wymianą opinii na Facebooku, nie sprawdzałem wiadomości w skrzynkach pocztowych i nie grzebałem w newsach z portali informacyjnych. Poszedłem nawet dalej – przez ten tydzień właściwie nie oglądałem wiadomości w telewizji, co zwykle jest stałym punktem dnia powszedniego. I okazało się, że ten odpoczynek (bo to był odpoczynek, a nie cierpienie spowodowane brakiem dostępu do najnowszych wiadomości z kraju i zagranicy) zrobił bardzo fajnie mojej steranej psyche. Okazało się, że są na świecie książki, że w ogrodzie wszystko pięknie kwitnie, a słońce grzeje cudnie, co nareszcie mogłem dostrzec. Zwykle funkcjonuję nocą, bo właśnie nocą pisze mi się najlepiej, jest cisza i spokój, ale... co by tu nie mówić – zbyt zdrowe to nie jest, a do tego człowiek staje się czymś na podobieństwo wampira, któremu promienie słońca wypalają oczy, a jeśli już trzeba wyjść na świat to koniecznie w ciemnych okularach, nawet wtedy gdy dzień jest pochmurny.
Jestem zdania, że nie interesując się tym, co dzieje się w polityce (bo jestem taki zmęczony bzdurami, które wciskają nam politycy), to działanie strusia chowającego głowę w piasek, który jest przekonany, że nikt go nie widzi. Wiatr historii wieje od pół roku szczególnie mocno i nie zauważając, nie uczestnicząc w tym, co się dzieje, to pozbywanie się swoich praw i obowiązków względem wspólnej ojczyzny. Na takie lenistwo stać nas wyłącznie w czasach, w których w naszej wspólnej ojczyźnie wszystko odbywa się w miarę spokojnie, ale nie wtedy, gdy ważą się losy Polski, naszego członkostwa w Unii Europejskiej i paru innych ważnych rzeczy. Urodziłem się i dojrzewałem w czasach, gdy zdarzało się, że coś się zepsuje, to należy to naprawić, a nie opluć, wyrzucić i kupić sobie coś nowego bo nie stać nas na wyrzucanie czegokolwiek, co działa, a może się zdarzyć, że nie będzie nas również stać na kupno czegoś nowego.
Wrócę do mojego naprawionego laptopa. Aby znowu funkcjonował, muszę wykonać całą masę instalacji utraconych programów, aktualizacji tych, które ocalały, przeniesienia danych z dysku zewnętrznego, które udało się uratować, na całkiem nowy dysk twardy w laptopie. To trwa wiele godzin i choć robię to od dwóch dni, to do końca tych operacji jeszcze daleko. Bo wszelkie naprawy to oczywiście wysiłek, ale nagrodą za to jest to, że będę miał wyłącznie rzeczy potrzebne mi, że pozbędę się śmieci nagromadzonych przez wiele lat, a samo urządzenie będzie działało o wiele sprawniej niż przed naprawą. Warto więc naprawiać, bo, jak stwierdził specjalista w punkcie serwisowym mojego laptopa, sprzęt jest wysokiej jakości i są duże szanse, że będzie mi służył jeszcze długo. Śmiem sądzić, że z Polską jest podobnie – nasz kraj w swojej istocie jest wysokiej jakości i pomimo tego że pewne elementy nie są najwyższej jakości, to przecież wystarczą drobne poprawki i wszystko będzie dobrze. Niestety, do „naprawiania” naszego kraju dorwały się istoty przypominające szympansa z młotkiem, a nie fachowcy, którym można spokojnie powierzyć to doniosłej wagi zadanie.
Gdy byłem dzieckiem, wszystko było jakieś łatwiejsze, bardziej oczywiste. Dużo graliśmy w nogę. Zdarzały się mecze „wyjazdowe” tzn. mecz z drużyną z sąsiedniego osiedla. Musieliśmy wtedy wybrać „reprezentację” z naszego podwórka. Do „reprezentacji” nie pchał się żaden łamaga, który w gałę grać nie potrafił, a jeśli już taki się zdarzył, to zwyczajnie był pomijany w wyborach, bo chcieliśmy mecz wygrać i pokazać się z jak najlepszej strony. Ta zasada zaczęła działać (po raz pierwszy od wielu lat) w polskiej reprezentacji piłki możnej i wydaje się, że przynosi to dobre wyniki. Niestety – w innych dziedzinach wydaje się, że reprezentować nasze podwórko zaczęły totalne łamagi a co gorsza, zostali oni wybrani przez chłopców i dziewczynki z naszego podwórka.

Jest gorzej – chłopcy i dziewczynki, które dokonały wyboru, nie dostrzegają, jaki błąd popełnili, brnąc w przekonaniu, że wszystko skończy się sukcesem, choć wszystko dookoła wali się, a nasze podwórko w oczach innych osiedli jest postrzegane, jako zgraja nieudaczników i szkodników niemających pojęcia, co czynią. To może się skończyć tylko jednym – wykluczeniem z rozgrywek. Ale tak się składa, że to jedyna opcja w jakiej możemy uczestniczyć, jeśli nie chcemy w przyszłości jedynie przyglądać się, jak grają inni. Czy ja piszę o polityce? Ależ skąd – dziś tak sobie tylko dywaguję na tematy sportowe z dzieciństwa i co się zdarzy, jeśli nie dbamy o nasze laptopy i chcemy je zarżnąć.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama