Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Karczma

Karczma

W zbiorze map „Atlas dróg bitych Królestwa Polskiego” z 1894 roku istnieje szczegółowa mapa drogi Warszawa – Piaseczno, w której na odcinku między granicami Warszawy i Piasecznem można doszukać się kilkunastu karczm przydrożnych. Kilka z nich odegrało ciekawa rolę w historii regionu.

Jedna z nich usytuowana w folwarku Wierzbno, stojąca prawdopodobnie w miejscu, w którym dziś jest skrzyżowanie ulic Puławskiej i Woronicza była świadkiem ważnego wydarzenia historycznego. Ta część Mokotowa zwana w mowie potocznej Wierzbno, w księgach hipotecznych wpisana jako Wierzba A, należąca do starostwa warszawskiego, w czasach saskich została nadana przez króla wojewodzinie podolskiej Ludwice z Poniatowskich Zamoyskiej i do roku 1830 zmieniła kilku właścicieli. W roku 1830 dobra te należały do Mittonów, zajmujących pałacyk usytuowany vis-à-vis wspomnianej karczmy. Ludwik Mitton Francuz, pułkownik w służbie cara, nabył dobra te jako wierzyciel na drodze licytacji od Katarzyny Sowińskiej. Dla dodania pikanterii całej sprawie dodam, że Katarzyna była wdową po pułkowniku Józefie Longinie Sowińskim, bohaterze znanego wiersza Juliusza Słowackiego:
„W starym kościółku na Woli
Został jenerał Sowiński
Starzec o drewnianej nodze...”.
Sowińscy mieszkali w Warszawie, na letni wypoczynek zjeżdżali do Wierzbna. Karczma przynosiła im niezły dochód, bo był w niej dobry zbyt na: alkohole, szczególnie piwo, jadło wszelakie, siano, grosz za popas koni i usługę dla tych, co przed wjazdem do Warszawy chcieli wypocząć. W nocy z pierwszego na drugiego grudnia 1930 roku, a w roku tym zarządczą karczmy był pachciarz (najogólniej dzierżawca) Szanel, co to „najlepsze w stolicy gomółki kręcił”, miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Według wspomnień Rosjanina Kołzakowa w dżdżystą grudniową noc pod wrota karczmy podjechała kareta, jadącej w niej księżnej łowickiej towarzyszył konno Wielki Książę Konstanty z orszakiem. W karczmie wszyscy spali i można sobie wyobrazić zdziwienie i przestrach karczmarza, gdy zbudzony kołataniem we drzwi, otworzył je i zobaczył Księcia Konstantego Pawłowicza Romanowa wraz z żoną księżną łowicką i generałów. Czas był niespokojny, dzień wcześniej wybuchło w Warszawie powstanie nazwane później powstaniem listopadowym. Książę znienawidzony przez Polaków za utworzenie systemu policyjnego tajnych donosicieli i poniżanie polskich oficerów był zmuszony uciekać z Belwederu, jak legenda głosi – w kobiecym przebraniu.
Rozlokowano małżonków w dwóch pokojach, skromnych bardzo i też biednie wyposażonych. Na dziedzińcu rozstawiono straże. Wojsko zakwaterowano w pałacyku. 2 grudnia przybyła delegacja polska tymczasowego rządu powstańczego zwanego Radą Administracyjną Królestwa i rozpoczęły się rokowania. Joachim Lelewel, historyk i świadek wydarzeń, opowiadając o tym ważnym incydencie historycznym, nazwie pokój rokowań „małą izdebką”, a przecież spotkały się w niej najwięksi generałowie tych czasów i sam książę, który królestwem i jego guberniami rządził. Konstanty był zmuszony pozostać z żoną w karczmie przez trzy dni. Karczma stała jeszcze przez następne 90 lat i w roku 1919 została rozebrana. Na mapie z 1894 roku wskazuje ją czerwono-niebieska strzałka. Obszar folwarku z karczmą i pałacem przez długi czas był uważany przez Warszawiaków za miejsce letniskowe, dobre na wywczasy, bogate w uzdrawiająca wodę źródlaną. W 1840 stworzono we wspomnianym pałacyku zakład wodoleczniczy metodą doktora Vincenza Priessnitza. Dalsze losy obojga książąt były smutne. Konstanty zmarł na cholerę na początku 1831 roku, w pół roku później odeszła z tej samej przyczyny księżna.
Anegdotę historyczną o karczmie w folwarku Wierzbno opowiedziałam nie bez przyczyny. Karczmy istnieją od zarania dziejów człowieka, są specyficznymi miejscami i jeśli by szukać wspólnych punktów charakterystycznych tych budowli i obyczajów w nich panujących, to pewnie znalazłoby się ich wiele. Pierwszym i podstawowym to goszczenie podróżnych różnych stanów społecznych, bywali w karczmach zarówno królowie, jak i miejscowi włościanie. Pełniły funkcję hotelu, ale też były miejscem narad wiejskich, biesiad, chrzcin, styp, wesel. W czasach, gdy kościołów było mało i trzeba było pokonać duże odległości, aby dotrzeć do najbliższej świątyni, odpoczynek w karczmie był konieczny. Karczmy posiadały obszerne stajnie, wozownie, duże izby biesiadne z obowiązkowym kominem. Proboszczowie poszczególnych parafii zabiegali o dostateczny poziom karczmy, często sami uczestnicząc w uroczystościach czy naradach. O karczmie pisano wierszem i prozą, sławiąc karczmarzy lub obiecując tym, co w niej zbyt długo przebywają kij żebraczy na starość. Sam Gall Anonim w swojej kronice wspominając czas po śmierci Bolesława Chrobrego, pisze, że smutek był taki, że nawet w karczmach nie było hałasu i cytry nie było słychać.
Wyraz karczma jak wyjaśnia Aleksander Bruckner: wywodzi się od słowa krczag, oznaczającego dzban. Późniejsze nazwy: osteria, austeria, wirkausz, karwaster, oberża – przyjęte zostały z języków obcych. W języku niemieckim krug też znaczy dzban i co ciekawe, na mapach z początku i końca XIX wieku, których to map fragmenty prezentuję, karczmy oznaczone są skrótem „Kr” lub „Krug”i symbolem kropki/kwadracik z chorągiewką.
We fragmencie mapy Gillego, przedstawiającym teren wokół Piaseczna na początku XIX wieku zobaczymy karczmy: Zalesie, Wyględówka, Zielona, Biele, Krempa, Bobrowiec. O dwóch karczmach w Głoskowie, tej przy szkole i tej na skrzyżowaniu dróg, opowiadała mi pani Janina Niemczyk, mieszkanka Głoskowa. Wspominając opowieści swojej babci o Głoskowie z końca XIX wieku, wspomniała o kobiecie, która miała dość niemiłe zajście z właścicielką jednej z karczm. Karczmarka była łasa na cudzych mężów, jeden z nich spędził u niej kilka miesięcy, pozostawiając żonę z kilkorgiem dzieci. Może nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że gdy karczma podupadła finansowo i przyszły dni głodu, żebraczkę karczmarkę odpędzano od drzwi i tylko owa żona nakarmiła biedaczkę. Czym zadziwiła wszystkich we wsi. Mnie to specjalnie nie dziwi, ale moja opinia nie jest tu ważna.
O karczmie Zalesie nie znam anegdot, ale prawdopodobnie od nazwy tej karczmy wzięły nazwę później powstałe tu miejscowości Zalesie Dolne i w konsekwencji Zalesie Górne.
W samym mieście Piasecznie jeszcze w latach 70. XX wieku można było zobaczyć budynki dawnych karczm. Stały przy głównych traktach miasta, pierwsza na skrzyżowaniu dróg do Grójca i Góry Kalwarii, druga przy ulicy Warszawskiej. O tej z ulicy Sienkiewicza róg Kościuszki, czyli karczmie Szymańskich, można napisać ciekawą opowieść, ale to innym razem.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama