Było minęło, mamy za sobą Dzień Kobiet, w którym życzyliśmy pięknie i z całego serca, jak co roku. A dziś chciałbym się podzielić dylematami, jakie trawią umysły facetów w związku z tym dniem. Jednym z takich dylematów jest prezent, sposób uczczenia tego dnia w ten sposób, by kobieta była zadowolona.
Rok w rok trawi, spala nam umysł ten sam problem i co jest najgorsze, nawet jak już na coś wpadniemy, to nie jest to pomysł uniwersalny, nie do powtórzenia, a więc w przyszłym roku z pewnością dylemat powróci. Najpierw napiszę, czego ja nie mogę podarować. Nie mógłbym dać w prezencie „Ptasiego Mleczka”, chociaż pudełko czekoladek nie jest takim znowu złym pomysłem. Ale nie ja. Mogę nie jeść cukierków, ciasteczek, batoników czy czekolady, ale... gdy widzę „Ptasie Mleczko”, to po prostu opanować się nijak nie mogę i zjadam je z szybkością błyskawicy. Gdybym chciał je podarować, to skończyłoby się to tym, że moja połowica najpierw potrząsnęłaby pudełkiem i usłyszała dźwięk jednej kostki mleczka w całkowicie pustym pudełku, a i tak ta jedna kostka miałaby ślady moich łez, że ją oddałem. Nie jestem łasuchem, skąpcem, ale... „Ptasie Mleczko” działa na mnie w ten sposób, że gdyby komuchy chciałyby, bym podpisał lojalkę, to groźby i prośby nie działałyby na mnie, ale pokazać jedno pełne pudełko tych cudeniek, a bym wymiękł z pewnością i podpisał nawet wyrok śmierci na siebie. Tak już mam i co mi zrobicie?
Nie można również podarować zestawu – goździki, rajstopy i potwierdzenia odbioru do podpisu, bo nawet babeczki, które są za młode, by pamiętać czasy komuny, mają zarejestrowane w genach, że to obciach na całego. Taka to była siła komunistycznego przekazu.
Można by zaprosić damę do teatru czy do kina, by spojrzała ze łzą w oku na pięknego Leosia DiCaprio, następnie na wspaniałą kolację do jakiejś drogiej restauracji, by osłodzić jej tragedię, że siedzi naprzeciwko mnie, a nie Leosia. Ja jednak uważam, że najlepszym prezentem jest podarowanie damie wolności, by w ten szczególny dzień mogła się spotkać z koleżankami bez limitu czasowego i by mogła sobie poszaleć dokładnie tak, jak sobie wymarzyła. Takie postępowanie jest wysoce mądrym i dyplomatycznym wyjściem z tego klinczu. Z dwóch powodów. Pierwszy powód jest oczywisty – kobieta musi sobie poszaleć, jak każdy normalny człowiek od czasu do czasu. Drugi powód jest chytry, bo przecież facet gnębiony przez cały rok musiał w sobie wykształcić spryt lisa i mądrość sowy (musiał również nauczyć się dobrze ukrywać te cechy, bo inaczej nici z zabawy). Wracając do drugiego powodu – gdy nasza oblubienica skończy już malować sobie na twarzy kobietę, ubierze się w najmodniejsze ciuszki (które kupiła, mówiąc nam, że to była okazja i ta bluzeczka kosztowała niecałe 15 złotych, w co my oczywiście wierzymy, a co tam...) i zamknie za sobą drzwi od taksówki, która powiezie ją do raju kobiet, my natychmiast ubieramy przygotowane na ten wieczór ubranko i jedziemy taksówką (trzeba koniecznie o tym pamiętać) dokładnie w przeciwnym kierunku na spotkanie z bandą kumpli, którzy również święcą ten wyjątkowy dzień. Trzeba oczywiście pamiętać o jeszcze jednej sprawie – nigdy, ale to nigdy nie wolno pojawić się po powrocie partnerki do domu. Trzeba być przynajmniej godzinę wcześniej i wykąpanym, pachnącym leżeć w łóżeczku. Gdy wraca, należy przez głęboki sen zapytać, czy się dobrze bawiła i z lekką nutą niezadowolenie (ale nie wolno z tym przesadzać) zwrócić uwagę na wstający świt za oknem.
Niestety, przy całym naszym cwaniactwie, przy inteligencji graniczącej z geniuszem, zdarza się, że się odrobinę spóźnimy i próbując otworzyć swoim kluczem drzwi do klatki obok, narażamy się na uszczypliwe uwagi sąsiadów i ciche dni ze strony żony, która zdążyła już ochłonąć po szaleństwie wtykania banknotów w majtki męskiego striptizera i widoku koleżanek szczuplejszych z mężami na lepszych stanowiskach niż moje. Ciche dni mogą być nieco denerwujące, ale z drugiej strony... ileż to nam się zdarza dni w roku, gdy w domu panuje absolutna cisza i spokojnie można sobie poczytać książkę czy zająć się jakimś hobby?
Prezent dla kobiety, który ma za zadanie uświadomić naszej wybrance, jak bardzo ja kochamy i szanujemy, to rzecz wysoce delikatnej materii, ale... nie ukrywajmy faktu, że im droższy, tym więcej radości w oczach kobiety. Zdarzają się oczywiście jednostki, które powiedzą, że nie, że liczy się pamięć i to ile masz chłopie w sobie fantazji... Tia... nawet jeśli pod oknami ułożymy serce z gałązek świerku, to pomimo że kobieta się ucieszy, powie jakie śliczne, to... za chwilę zapyta – a gdzie prezent właściwy?! I tu wkraczamy w dział finansów – na co kogo stać; buciki, kiecka, dzień w SPA, tydzień na Karaibach albo nowy Porsche Spider w kolorze czerwonym (jak szpile w paczuszce obok) albo nowy dom, gdzieś na wybrzeżu Morza Śródziemnego.
Nie, panowie – przestańcie się przejmować, przecież w Dzień Mężczyzny (jeśli w ogóle kobieta o tym będą pamiętać) w najlepszym razie dostaniemy kapcie i to bez możliwości ucieczki na kilka godzin do pubu. Żeby znów uciec, musimy poczekać na następny Dzień Kobiet.
Napisz komentarz
Komentarze