Decyzja o wystosowaniu apelu wynikała z oficjalnych zgłoszeń o zagrożeniu bezpieczeństwa przekazanych zarówno gminie, jak i policji. Wiceburmistrz na sesji Rady Miejskiej otwarcie zadeklarował, iż dziś również podpisałby się pod tamtym apelem. Słowa te padły po zgłoszeniu wniosku radnego Marcina Gwardysa, prezesa Stowarzyszenia Rodzin Polska Pamięć i Tożsamość, który podczas obrad domagał się publikacji sprostowania i zaniechania podobnych komunikatów w przyszłości. W swoim nowym oświadczeniu Piotr Chmielewski szczegółowo krok po kroku relacjonuje, jakie sygnały i wydarzenia doprowadziły do jego decyzji. Przy okazji rozprawia się z zarzutami o rzekome „wyssanie z palca” informacji. Opisuje wiernie źródła — od maili i rozmów z koordynatorami po działania policji, prośby konsulatu Turcji oraz reakcje samych tureckich nastolatków, którzy poczuli się zagrożeni.
Niezweryfikowane fakty?
W swoim oświadczeniu Piotr Chmielewski rozprawił się z zarzutami o rzekome niezweryfikowanie faktów przed publikacją apelu. Szczegółowo przypomniał, że 19 sierpnia na oficjalną skrzynkę urzędu gminy trafiło stanowisko w sprawie „pilnej interwencji” — identyczną wiadomość otrzymała także policja, co potwierdza wagę i autentyczność zgłoszonych obaw. Po licznych niepokojących incydentach, w tym wulgarnych zniewagach, zastraszaniu oraz ataku na nauczycielkę, młodzież z Turcji — jak opisywali koordynatorzy projektu — zaczęła odczuwać realny strach przed wyjściem z hotelu. Przekład ich poczucia zagrożenia stanowiły także wiadomości przesyłane do konsulatu Turcji, a ten zaangażował w sprawę krajowe służby i policję.
Jak zaznaczył samorządowiec kluczowe było poczucie odpowiedzialności i szybkie działanie w obronie młodych ludzi przebywających w mieście. Działania prewencyjne policji trwają do dziś, a policja wezwała także autora filmów z udziałem Turków do ich usunięcia z sieci. Monitoring miejsca incydentu został przejrzany — jednak w pobliżu nie było kamer mogących zarejestrować zerwanie chusty nauczycielce. Wiceburmistrz przekonuje, że wszelkie podjęte kroki miały charakter ochronny, nie zaś wizerunkowy czy polityczny.
Koordynatorzy projektu i uczestnicy opisywali: przestali czuć się bezpiecznie po tym, jak zostali zaczepiani słownie i fizycznie, a niektóre osoby nagrywały ich telefonami. Kulminacją był incydent, kiedy starszy mężczyzna zerwał chustę z głowy jednej z nauczycielek podczas spaceru. Ta sytuacja przelała czarę goryczy, powodując, że młodzież poprosiła o policyjne działania prewencyjne i kontaktowała się z konsulatem. Jak dodał wiceburmistrz, grupa została ostatecznie przeniesiona do hotelu w Warszawie, choć nadal wraca na praktyki do Góry Kalwarii.
Odrobina człowieczeństwa i gościnności
– Apel nie był wymierzony przeciwko mieszkańcom, ale miał podkreślić nasze wspólne wartości. Otrzymałem i przeczytałem osobiste prośby od koordynatorów projektu, relacje młodzieży oraz oficjalne pisma — widziałem, jak narastał strach i jak bardzo potrzebna była nasza reakcja. Policja od początku prowadzi działania prewencyjne, odpowiadając na konkretne zagrożenia i emocje uczestników. Spotkałem się z zarzutami, że media wykorzystały apel, jednak ani urząd, ani żadna ze stron nie zapraszały dziennikarzy – reagowaliśmy jedynie na prośby o wyjaśnienie sprawy. Podkreślałem wielokrotnie, że w Erasmusie uczestniczy także nasza młodzież, i sami możemy znaleźć się w podobnej sytuacji w innych krajach. Chciałem jedynie, żebyśmy zawsze chcieli okazać gościom w naszym mieście odrobinę człowieczeństwa i gościnności – tak jak oczekujemy tego, kiedy wyjeżdżamy za granicę – napisał Piotr Chmielewski.
Na zakończenie wiceburmistrz przyznaje, że dla pełnej przejrzystości poprosił Komendanta Powiatowego Policji o oficjalne pisemne podsumowanie przebiegu wydarzeń i wszystkich działań służb. Wyraził także nadzieję, że cała sytuacja stanie się dla mieszkańców impulsem do refleksji nad postawami wobec mniejszości i gości międzynarodowych.
Napisz komentarz
Komentarze