– Pomysł na wyjazd do Albanii kiełkował w nas już od poprzedniego roku. Marzyliśmy o tym, by zobaczyć ten kraj od strony górskich tras, dzikich plaż i mniej turystycznych zakątków – opowiadają Maciej i Karolina.
Ostatecznie w podróż wybrali się w tym roku, a towarzyszył im synek. Trasa prowadziła przez Słowację, Balaton na Węgrzech, Chorwację z bajecznymi jeziorami plitwickimi, Bośnię i Hercegowinę oraz Czarnogórę, by w końcu dotrzeć do Albanii. Powrót odbył się inną trasą przez Kosowo, Serbię, Węgry, Słowację i Czechy.
– Franciszek od początku był przyzwyczajony do jazdy autem. Do 7 miesiąca ciąży i zaraz po kilku pierwszych miesiącach po narodzinach jeździliśmy turystycznie offroadowo. Ku naszemu zdziwieniu trasa przebiegła wyjątkowo spokojnie. Podczas podróży po górach, gdzie droga wiodła po nierównym terenie, usypiał niemal natychmiast – bujanie działało jak najlepsza kołysanka – mówią rodzice.
Rodzina dała się namówić znajomym na wspólną spontaniczną podróż. Choć planów szczegółowych nie było, udało się przeżyć wiele nieprzewidzianych przygód: rodzina odwiedziła malowniczą plażę Gjipe, wspięli się do jaskini zamieszkanej przez tysiące nietoperzy oraz przeszli malowniczym kanionem, w którym woda sięgała do pasa.
– Takie momenty utwierdziły nas w przekonaniu, że dziecko nie jest przeszkodą w podróżowaniu – przeciwnie, jest dodatkową motywacją, by nie marnować czasu i odkrywać zarówno nowe miejsca, jak i nasze własne możliwości – podkreślają Maciej i Karolina.

Rodzina zdradza również swoje sposoby na podróżowanie z maluchem:
– Najważniejszy jest dobry, wygodny fotelik, w którym dziecko będzie czuło się komfortowo nawet podczas wielogodzinnej jazdy. Warto też zabrać kilka nowych zabawek, które zainteresują malucha w trasie. My staraliśmy się robić regularne przerwy co około trzy godziny, żeby nasz syn mógł się poruszać i zmienić pozycję. Spokój i elastyczność to podstawa – dzieci wyczuwają stres rodziców i same wtedy stają się bardziej nerwowe – tłumaczą rodzice.
Franio w Albanii obchodził swoje pierwsze urodziny.
– Być może nie zapamięta konkretnych widoków czy nazw miejscowości, ale wynosi coś znacznie cenniejszego – doświadczenie bliskości, nowych bodźców, zapachów, dźwięków i emocji. Takie podróże uczą go elastyczności, ciekawości świata i oswajają z tym, że zmiany są czymś naturalnym. Poza tym, podróżowanie z dzieckiem to nie tylko inwestycja w jego wspomnienia, ale i w nasze – bo wspólne przygody budują rodzinne historie, które zostają na całe życie – dodają Maciej i Karolina.
Rodzina już planuje kolejne wyprawy: w tym roku kolejna podróż „na dziko”, a w przyszłym roku niemal miesięczna wyprawa do Turcji, z wizytą w Pamukkale, Kapadocji i innych ikonicznych miejscach kraju.
Napisz komentarz
Komentarze