Na plaży przy tamie wojskowej w Górze Kalwarii w maju pojawiło się koło ratunkowe, które nie zostało zawieszone przez służby ani samorząd. To inicjatywa mieszkańca, który z troski o ludzkie życie umieścił sprzęt ratunkowy w jednym z najbardziej niebezpiecznych fragmentów Wisły. Na kole widniał wymowny napis: „NIE KRADNIJ. KTOŚ MOŻE STRACIĆ ŻYCIE. Zakup społeczny”.
Niestety, mimo apelu, koło ratunkowe zostało skradzione. Pomysłodawca akcji wyraził swoje niezadowolenie w sieci.
– Ciśnie się na usta dużo złych słów w Twoją stronę. Ale najgorsza dla Ciebie będzie świadomość, jeśli tego koła dla kogoś zabraknie przez Ciebie. Zostawiając to koło, liczyłem się z tym, że długo nie pobędzie. Zalegało mi na strychu, więc i tak to było lepsze. Niemniej mimo wszystko pojawia się rozczarowanie, że ktoś może to zabrać. Uważajcie na siebie, bo dziś będąc tylko kilka minut na tamie wojskowej widziałem dzieciaki brodzące w niskiej wodzie, a plaża sięga niemal do samej główki tamy – napisał w mediach społecznościowych autor pomysłu.
Mieszkańcy w mediach społecznościowych nie kryli rozgoryczenia tą sytuacją.
Dodajmy, że plaża w Górze Kalwarii, choć malownicza i chętnie odwiedzana latem, ze względu na tamę wojskową stwarza liczne zagrożenia – silne prądy, wiry i zmienne dno, które są szczególnie niebezpieczne dla osób nieznających rzeki. Mimo obowiązującego zakazu kąpieli, plaża często bywa odwiedzana przez osoby lekceważące ostrzeżenia. Choć w sezonie pojawiają się patrole WOPR, które edukują i reagują, problem zagrożenia pozostaje aktualny.
Napisz komentarz
Komentarze