Reklama

Czubaszek jeden

Czubaszek jeden

Ten rok jest wyjątkowy pod wieloma względami, ale jeden z aspektów jest szczególnie przykry, bowiem w tym roku odeszło szczególnie dużo postaci wybitnych, postaci, o których będziemy pamiętali bardzo długo i tę pamięć zachowamy w naszych sercach.
W czwartek 12 maja zmarła w wieku 76 lat Maria Czubaszek, polska pisarka, satyryk, autorka tekstów piosenek, scenarzystka, felietonistka, dziennikarka, komentatorka „Szkła kontaktowego”.
Pani Maria była kimś absolutnie wyjątkowym, tak jak Jej sposób postrzegania świata. Bardzo ciężko mi pisać o kimś, kto był jedyny w swoim rodzaju, ciężko pisać komuś takiemu jak ja, kto oryginalności ma tyle, co kot napłakał, o kimś, kto był jeden, jedyny w swoim rodzaju. Nie wszyscy rozumieli szczególne poczucie humoru Pani Marii, nie wszyscy zgadzali się z Jej poglądami, ale wszyscy stwierdzają, że Pani Maria była niewiarygodnie dobrym człowiekiem. Jak każdy kto doświadczył w życiu wielu zwrotów, Pani Czubaszek wolała zwierzęta, trochę mniej ludzi, a pomimo to żyła tak, by nie zrobić nikomu przykrości, ba – nie sprawiać kłopotu swoim istnieniem. Wiedziała jednak bardzo dobrze, że „Życie jest za piękne żeby żyć normalnie”.
Jak powszechnie wiadomo Pani Maria żywiła się parówkami i... papierosami. Brak możliwości zapalenia Jej ukochanego papierosa był dla Niej chyba jedyną sytuacją w życiu, której naprawdę nie znosiła i uważała, że: „Młodość musi się wyszumieć, a starość wypalić”, a „Niepalący też żyją tylko do śmierci” albo „Co ja z tym zdrowiem zrobię, przecież do grobu go nie wezmę”. Nie znaczyło to, że swoim nałogiem sprawia komuś kłopot, mawiała: „Ostatnio bowiem często jeżdżę po Polsce, we wszystkich hotelach jest zakaz palenia, a ja nie potrafię pracować bez papierosa, więc jak muszę pisać, to wychodzę z moim podróżnym komputerkiem na zewnątrz i ciągle się przeziębiam. Tak więc prędzej niż palenie zabije mnie zapalenie płuc. I w tym sensie czuję się jakoś wykluczona i uważam, że to jest nie w porządku”.
Była osobą nadzwyczaj skromną. Gdy w młodości z zachwytem słuchałem radiowej „Trójki” Jej teksty interpretował np. Jerzy Dobrowolski, a robił to w tak fantastyczne sposób, że większość z nas sądziła, że to Jego osobisty sposób postrzegania świata, a nie interpretacja tekstów Marii Czubaszek, w której istnienie nikt nie wierzył... Sądzono, że „Maria Czubaszek” to pseudonim artystyczny jakiejś grupy dwóch, trzech osób, które dostarczają tekstów dla „trójkowej” ekipy.
Zachwyty nad Jej twórczością komentowała krótko – „Natchnienie to miał Mickiewicz. Do takich głupot jak ja piszę, nie potrzeba natchnienia. Ja muszę mieć motywację. Dla mnie to są zawsze trzy niezapłacone rachunki”, czy „Niektórzy pytają, dlaczego czasem tracę płynność finansową. Trudno jej nie tracić, gdy ma się męża jazzmana. Karolak ma co prawda emeryturę artystyczną – 719 złotych. To masa pieniędzy, ale w ludziach jest tyle pazerności... że czasem dorabia koncertami”. Najwspanialej potrafiła śmiać się z siebie samej – podczas jednego ze spotkań, 5-letnia dziewczynka zapytała Marię Czubaszek, czy ta także była kiedyś młoda.
– Dawno, dawno temu, w co trudno uwierzyć, byłam młoda, ale świadków już nie ma, bo wszyscy umarli – odpowiedziała Czubaszek.
– A czy była Pani ładna ? – zapytała dziewczynka.
– Młoda rzeczywiście byłam, ale urodę zawsze miałam nienachlaną.
Ewa Bem śpiewała Jej tekst „Miłość jest jak niedziela”, bo i o miłości Pani Maria mówiła pogodnie, choć zawsze z nutką smutku, jak o tym co zdarza się niezmiernie rzadko. „Jestem w rozwojowym okresie późnej dojrzałości” mówiła. Jej ukochany mąż, wybitny jazzman, Wojciech Karolak zawsze uważał swoją żonę za „trochę kosmitkę”, którą jednak kochał ponad wszystko – „Mamy lodówkę, więc jeżeli któreś z nas czuje, że coś by zjadło, to idzie i sobie bierze, nie robimy z tego ceremonii. Ewentualnie to podgrzewa. A niedawno Marysia próbowała upiec kaczkę: dostała przepis, ale włożyła ją do piekarnika zamrożoną. Ostatnio mnie jednak rozpieszcza. Może nie spełnia się jako kucharka, nie gotuje zmyślnych potraw, ale potrafi pięknie je podać. Naszemu ostatniemu pieskowi podawała na przykład szwedzkie półmiski: dokoła talerza był ułożony wianuszek z różnego rodzaju wędlinki, a w środku coś takiego z białego serka. Od tej pory w ten sposób podaje jedzenie także mnie i to jest komplement, bo czuję się wtedy prawie jak pies, a to znaczy, że nie jest ze mną tak źle”. Tak, to duży komplement dla p. Karolaka, ponieważ Maria Czubaszek kochała zwierzęta.
W rozmowie z Arturem Andrusem Pani Maria opisuje to w ten sposób:
Artur: Wiem, że nie wierzysz, że coś tam, po drugiej stronie, istnieje. Ale załóżmy, że jest...
Pani Maria: Nie ma.
Artur: Ale załóżmy, bo widzę, że ci zależy. To jak by wyglądało twoje niebo?
Pani Maria: Siedzę przy barze. Oczywiście palę, aniołki podają mi popielniczki. Obok dużo psów. Też przy barze. Dużo palących psów. Piją piwo wołowe. I sporo fajnych ludzi. Jacek Janczarski, Adaś Kreczmar, Jonasz Kofta, Jurek Dobrowolski. I tak sobie siedzimy przy barku i mówimy: „Po co to było się tak męczyć, jak tu jest tak fajnie?”.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama