Reklama

Czyste buty

Czyste buty

Nie wiem, gdzie się podziały polewaczki. Kiedyś, dawno, dawno temu wyjeżdżały na miasto w upalne dni, by zmyć z jezdni i chodników kurz podnoszący się w czasie porywów wiatru. Dziś polewaczek nie widać, pewnie samochody przystosowane do tej roboty dawno zostały przerobione na żyletki. Tak się kiedyś mówiło bo przecież żyletek, jako takich, też już właściwie nikt nie używa, są „kosmiczne” maszynki do golenia. Wszystko się zmienia na naszych oczach, ale tak bardzo po cichu, niezauważenie. Słupki na chodnikach nie są już ładnym elementem architektury ulicy i nie służą bezpieczeństwu pieszych. Dziś słupki służą jedynie uniemożliwieniu parkowania i są prawdziwą plagą w mieście, gdzie wciąż jest zbyt mało miejsc parkingowych, bo architekci nie przewidzieli takiej ilości samochodów w odbudowywanych po wojnie polskich miastach. Nie wszystko jednak zmienia się na gorsze. Kiedyś Polacy byli rozpoznawalni po brudnych i słabej jakości butach. Wynikało to z tego, że markowe buty były nie do dostania w naszym kraju, a chodząc po chodnikach nie było możliwości niezabrudzenia sobie obuwia i to pomimo polewaczek. Dziś można spacerować cały dzień i buciki pozostają czyste, nie musimy zdzierać z butów błota i wszelkich nieczystości wchodząc do domu. Nie musimy czyścić butów o próg samochodu po przejściu 10 metrów chodnikiem. A samochody? Posiadamy najnowszej generacji pojazdy, tak jak w każdym normalnym kraju, samochód nie jest już czymś wysoce ekskluzywnym – dziś jest raczej narzędziem umożliwiającym nam pracę oraz poruszanie się po coraz większych miastach. Jak napisałem wyżej, to wszystko zmienia się niezauważalnie dla większości obywateli naszego pięknego kraju. A ja się zastanawiam: dlaczego? Oczywiście młode pokolenie Polaków nie może pamiętać trzystumetrowych kolejek przed sklepami, w których reglamentowano mięso albo papier toaletowy. Urodzili się w czasach, w których sklepy są zaopatrzone we wszystko, czego potrzebujemy. Młodzi nie mogą pamiętać czasów, gdy na postoju taksówek czekało się na rozpadający się pojazd z kierowcą, który informował ludzi z kolejki, gdzie on pojedzie i zupełnie nie interesowało go, gdzie chce pojechać klient. To, że w końcu można było się czasem przejechać taksówką, to był zawsze szczęśliwy traf, że kierowca akurat jechał tam, gdzie my chcieliśmy się znaleźć. Nie do uwierzenia? A jednak. To historie nie tylko ciekawe, ale i dające do myślenia, czy chcielibyśmy, aby wróciły czasy komuny. Okazuje się, że duża część Polaków chce, aby powrócił „Dziennik telewizyjny”, w którym żadna informacja nie jest prawdziwa, tęskni za sklepami, gdzie świecą jedynie puste półki, bo wszystkie firmy są zarządzane przez pętaków, niemających o tym pojęcia, tęsknią za patrolami milicji na ulicach miast, które mają prawo spałować człowieka za słowa przeciwne tym, co głosi jedna, jedyna partia, której własnością jest Polska, a z nią my wszyscy...
Dziś miałem nie pisać o polityce, niedobrze się robi od tego tematu zarówno mojej Naczelnej, jak i mnie samemu. To miał być wesoły i wysoce optymistyczny felieton, przy którym czytelnicy odpoczną od codziennych informacji, którymi atakują nas zewsząd media. I wiecie co? Ten felieton wbrew pozorom taki jest. Jest, bo ja dziś zauważam i pragnę, abyście Wy wszyscy zauważyli, w jak pięknym kraju żyjemy. W kraju niezbyt różniącym się od tego, jak wygląda Belgia, Anglia, Niemcy. W kraju, do którego przyjeżdżają światowej sławy artyści, gdzie premiery filmów są w tym samym czasie co w całej Europie. Nie jeździmy rozpadającymi się dryndami, tylko nowoczesnymi pociągami, tramwajami i autobusami, w większości produkowanymi przez polskie firmy. Kupujemy i konsumujemy najzdrowsze produkty spożywcze na świecie i to w przystępnych cenach. Mieszkamy w domach, które w ogromnej większości są czyste, w pełni wyposażone i pięknie odmalowane, a łuszczących się kamienic jest coraz mniej. Żyjemy w kraju, z którego w każdej chwili możemy wyjechać w dowolne miejsce na świecie, a do wielu krajów, aby wyjechać, nie potrzebujemy ani paszportu, ani wizy. Wreszcie żyjemy w kraju, który do niedawna dla dwóch trzecich obcokrajowców był ze stolicą w Moskwie i sądzono, że po ulicach naszych miast chodzą wyłącznie białe niedźwiedzie i pijacy o rekordowym procencie alkoholu we krwi, a dziś każdy wie, gdzie jest i jak wygląda Warszawa, polska Warszawa. Polacy wreszcie przestali być kojarzeni z najbardziej narzekającym narodem na świecie, który nigdy się nie uśmiecha. Zaczęliśmy być postrzegani jako pełnoprawni obywatele zjednoczonej Europy, a nie jako jakieś śmiecie pozostałe po rozpadzie obozu komunistycznego. Dlaczego więc ubzdurało się nam, że będzie się lepiej żyło bez uśmiechu, skłóconym z każdym (również w rodzinie), patrzącym jak cały nasz dorobek znika w odmętach głupoty, zacofania, arogancji i wszędobylskiego chamstwa i nietolerancji?! Powrót do normalności będzie nas kosztował bardzo dużo, ale im później się za to weźmiemy, tym kosztował będzie więcej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama