Efekt kuli śniegowej wywołał post na prywatnym profilu na Facebooku zamieszczony przez sekretarza gminy Arkadiusza Czapskiego.
– Przed Urzędem Miasta i Gminy w Piasecznie często widzimy czarną kotkę. To kotka urzędowa, tam mieszkająca i karmiona ze składek pracowników. Ponieważ nie wszyscy o tym wiedzą, powiesiliśmy przy wejściu taki komunikat, by miłośnicy kotów nam jej nie zabierali, uważając ją za bezdomną lub zaginioną – napisał i opublikował zdjęcie informacji umieszczonej przy wejściu do urzędu. Kilka godzin później post umieściła na swoim profilu również Gmina Piaseczno i informacja ruszyła „w świat”. Swoje artykuły na temat urzędowej kotki napisały też niektóre portale internetowe. Większość komentarzy była bardzo pozytywna, internauci doceniali „ludzką twarz” urzędników i ich zaangażowanie w pomoc kotu. O urzędowym pupilu pisaliśmy w wakacje 2018 roku („Strażnik gminy” PP 205 z 8.08.2018 r.). Od jakiegoś czasu wiemy już, że „Zdzisław” jest jednak kotką. Reszta informacji się nie zmieniła – nadal ma ocieplaną budkę obok urzędu i zapewnioną specjalistyczną weterynaryjną karmę, na którą zrzucają się pracownicy urzędu. Ma też zapewnione liczne pieszczoty od urzędników i interesantów. Oczywiście w takim zakresie, w jakim ma na to ochotę (nie każdemu daje się głaskać i potrafi pokazać pazurki).
Kartka została wywieszona po tym, jak kotka została zabrana sprzed urzędu. Kierująca się dobrymi intencjami kobieta chciała jej znaleźć dom. Ten wątek historii wywołał sporo dyskusji. Pojawiły się bowiem komentarze, w których internauci wyrażają opinię, że kot powinien mieć swój dom, ponieważ opieka urzędników ogranicza się do godzin pracy urzędu. Zdzisław(a) jest zdecydowanie kotem dzikim. Pracownicy UMiG Piaseczno niejednokrotnie próbowali ją zachęcić do wejścia do urzędu, ale nie jest tym zainteresowana. Ewidentnie ceni swoją swobodę i dobrze funkcjonuje w tym układzie już od 10 lat.

– Bardzo lubi sobie u nas siedzieć, doskonale się tu czuje – mówi Agata Marciniak. – Dokarmiamy go, dostarczamy mu zabawki, głaszczemy. Ale ma swój stały dom i swoją właścicielkę – podkreśla. Rudi, jak pieszczotliwie nazywają go pracownicy biura, w przeciwieństwie do Zdzisław(y) ceni wylegiwanie się w cieple na urzędniczych fotelach i bycie obiektem powszechnych zachwytów. A kiedy jego opiekunowie wychodzą z pracy, wraca do swojego stałego domu.
Napisz komentarz
Komentarze