Od miesiąca mieszkańcy gmin Prażmów i Góry Kalwarii jeżdżą po moście nad kanałem w Julianowie. Jeżdżą, choć mostu formalnie... nie ma.
Do niedawna przez kanał przejeżdżało się w tym miejscu bardzo niebezpiecznym betonowym mostkiem znajdującym się praktycznie na ciasnym zakręcie drogi 683. Jest to trasa równoległa do „50” Grójec-Góra Kalwaria, która często zatyka się przy rondzie w Górze Kalwarii. Wąski mostek był jednak bardzo niebezpieczny. Nieustannie któryś z kierowców „nie mieścił” się w nim. W efekcie stalowe barierki były wciąż poprzewracane, a niejedno auto lądowało w wodzie. Ponieważ jest to droga wojewódzka, Zarząd Dróg Wojewódzkich zdecydował się na przebudowę mostu i pobliskiego skrzyżowania. Inwestycję powierzono firmie Skanska. Tempo prac było szybkie, stary obiekt zniknął, a nowy powstał obok. Ciasny zakręt zniknął, skrzyżowanie zyskało wysepkę poprawiającą bezpieczeństwo, pojawiły się chodniki. Mimo to kierowcy nie mogą z udogodnień korzystać. Nadal znaki wskazują na konieczność korzystania z kilkukilometrowego objazdu.
Dlaczego? Odpowiedź jest zawsze taka sama – most nie został formalnie oddany do użytku, a formalnie nie jest jeszcze zbudowany. Mijały tygodnie i nic się nie działo. Betonowe zapory zagradzały wjazd. W końcu mieszkańcy nie wytrzymali. Ktoś, zapewne ciągnikiem, przesunął zapory i udrożnił przejazd. Rowerzyści i właściciele mniejszych aut mogli, łamiąc przepisy, ale oszczędzając czas, jeździć z Czachówka i Gabryelina do Julianowa i Sobikowa. Co jakiś czas pojawiają się też na nim drogowcy i stawiają zapory na swoich miejscach, a mieszkańcy je odstawiają na bok. Oczywiście zwężony przez zapory most wcale nie jest bezpieczny. Samochody z trudem się tam mijają. I tak most, który miał poprawić bezpieczeństwo, zagraża mu przez biurokratyczne procedury.
Kilka miesięcy temu identyczna sytuacja była w pobliskich Uwielinach na tej samej trasie. Most został przebudowany, a kierowcy nadal jeździli objazdami. W końcu sami otworzyli sobie przejazd. Trwało to wiele tygodni. Zadowoleni byli tylko policjanci, którzy co jakiś czas ustawiali się radiowozem za mostkiem i wlepiali mandaty przejeżdżającym. Tyle, że – jak zarzekają się okoliczni mieszkańcy – policjanci nierzadko sami korzystali ze skrótu przez zamknięty most. Teraz sytuacja może się powtórzyć.
W poniedziałek na nieczynnym moście w Julianowie znów pojawili się robotnicy. Znów zastawili przejazd barierami, a budowę wizytowała grupa urzędników, którzy mają wydać pozwolenie na użytkowanie obiektu. Nie oznacza to, że most zostanie szybko otwarty. - To musi potrwać jeszcze kilka dni – przekonywał nas jeden z członków komisji wizytującej inwestycję.
Napisz komentarz
Komentarze