Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Dworu już nie ma

Dworu już nie ma

Piękny modrzewiowy dworek w Turowicach kompletnie się zawalił. W 2016 roku ponownie został wpisany do rejestru zabytków, wraz z założeniem parkowym, jednak niewiele to dało.

Dwór należał do rodziny Szymanowskich, od których nazwiska pochodzi nazwa wsi Szymanów, właścicieli dóbr w Brześcach, Kawęczynie i Łubnej. Mieszkał w nim także Bonawentura Marchwiński, jeden z budowniczych wałów wzdłuż Wisły.

Turowice to od lat obraz nędzy i rozpaczy.

Jednak w XIX w. miejsce to musiało zachwycać nawet najbardziej wybrednych.

Piękny modrzewiowy dworek, który powstał zapewne w XIX w., miał tradycyjną bryłę, nakryty był czterospadowym, wysokim dachem. Dworek został opisany w 1871 r. przez komorników – parterowy, drewniany, na podmurowaniu z cegły, podpiwniczony. Posiadał 3 kominy, dach kryty gontem, od frontu i od tyłu drzwi zewnętrzne chroniły daszki na słupach drewnianych. Ściany były oszalowane, a narożniki ozdobione imitacją boniowania.

Nigdy nie został przebudowany.

Za nim rozciąga się kompletnie dzisiaj zaniedbany romantyczny park na stokach wąwozu, również z XIX w. Stworzył go Apolinary Szymbarski. Znajdują się w nim trzy ceglane mauretańskie mostki (kiedyś istniały tutaj malownicze jeziorka, powstałe w wyniku spiętrzenia płynącego przez wąwóz potoku) oraz neogotycka kaplica, zupełnie zdewastowana i zaadaptowana na lokalną nieoficjalną imprezownię.

Na początku XX w. Turowice przeszły na własność Bełkowskich, którzy wybudowali dla służby piętrowy dom o formach barokowych. Jest zamieszkany do dzisiaj, dobrze widać go z drogi z Konstancina do Góry Kalwarii.

Powolna śmierć

Po II wojnie światowej posiadłość zamieszkana została przez pracowników miejscowego PGR. Nikt o zabudowania nie dbał, murowany dom dla służby przetrwał, choć w nieciekawym stanie. Modrzewiowy dwór został wyłączony z użytkowania. Jeszcze w 2013 r. jego dach był prawie cały. W 2014 r. dziura w dachu zrobiła się naprawdę duża, choć jeszcze ktoś usiłował przykryć ją folią. W lutym 2016 r. informowaliśmy, że dach po zimie zawalił się, a dwór zaczyna znikać. Dzisiaj stoi już tylko front dworu i trzy kominy. Dach w zasadzie przestał istnieć, weranda w tylnej części kompletnie się zawaliła, ściany podobnie.

Niezwykle przykre jest, że tak wyjątkowe miejsce, piękne i unikalne, nawet w skali kraju, mimo że przetrwało ponad 150 lat, dwie wojny, PGR, na naszych oczach, powoli umarło.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Grażyna 03.05.2024 22:06
To przykre , że czasem konserwator nie daje ruszyć obiektu , tylko nakazuje swoje zalecenia i niestety obiekt zamienia się w ruinę , a później zamienia się w kupę śmieci . Nikt na tym nie korzysta . Nie jestem w stanie tego zrozumieć . Przecież można wynegocjować jakiś kompromis , żeby uratować obiekt .

cynik 17.12.2017 20:32
Bo markety nie podlegają "ochronie" prze "konserwatora" zabytków. Znam przypadek gdy inwestor przez 3 lata stara się o zmianę przeznaczenia obiektu (zabytkowy) a konserwator ruin się nie zgadza. Jeszcze kilka lat i nie będzie co zbierać.

miss 16.12.2017 16:59
Zal.. dlaczego budowanie nowoczesnych biurowców, hipermarketów i sklepów idzie tak sprawnie, a ratowanie 150- letnich zabytkow już nie?.... :( :( :(

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama