#MeToo. Ja też.
A: Miałam 12 lat, on 41. To brat mojej matki. Rodzice zostawiali mnie czasem u niego, kiedy wychodzili na wieczór. Tego wieczoru szli na wesele do koleżanki. Wujek włączył mi jakiś film, sam usiadł na fotelu za moimi plecami. W pewnej chwili obejrzałam się, chciałam mu coś powiedzieć, i zobaczyłam, że patrzy na mnie i masturbuje się. Wstał, usiadł obok mnie, kazał mi się dotknąć (…).
#MeToo. Ja też.
B: Bawiłam się z koleżankami w klubie. Niedaleko nas siedział chłopak, który cały wieczór na mnie patrzył. Kiedy poszłyśmy na parkiet, poszedł za nami, tańczył w pobliżu. Przysuwał się coraz bliżej, w końcu zaczął się o mnie ocierać. Uciekłam na drugi koniec parkietu, ale poszedł za mną. W końcu koleżanka zorientowała się, co się dzieje, i pomogła mi uciec z klubu. Wróciłam do domu.
#MeToo. Ja też.
C: Po wypadku musiałam chodzić na rehabilitację. Ewidentnie wpadłam w oko fizjoterapeucie, który wykorzystywał każdą nadarzającą się okazję, żeby mnie dotknąć – pod pretekstem pomocy w prawidłowym wykonaniu ćwiczenia łapał mnie za pośladki, „pomagał” mi, masując moje plecy. Musiałam to znosić, bo lekarz prowadzący nie chciał mi wierzyć, a gdybym zrezygnowała z rehabilitacji, musiałabym czekać ponad pół roku albo zapłacić za prywatne zabiegi.
#MeToo. Ja też.
D: Mój szef. Pracuję w branży zdominowanej przez mężczyzn, w mojej firmie byłam jedyną kobietą. Kierownik mojego działu uwielbiał rubaszne żarty. Początkowo nie przeszkadzało mi to, sama lubię czasem świńskie dowcipy. Ale zaczął pozwalać sobie na coraz więcej – komentował mój dekolt, niby żartobliwie sugerował, że dyrektor powinien zatrudnić więcej kobiet, bo patrzenie na jedną już mu się znudziło i „pomacałby czasem dla odmiany blondynkę”. W końcu zaczął do mnie mówić „Cycolina”. Wtedy odeszłam. Kiedy złożyłam wypowiedzenie, był urażony, że „nie znam się na żartach”.
#MeToo. Ja też. To hasło od niedawna okrąża świat i stanowi porażające świadectwo, jak wielka jest skala problemu przemocy seksualnej. Fala wyznań kobiet, które padły jej ofiarą, dotarła również do Polski (podane powyżej przykłady są autentyczne), wielokrotnie spotykając się z krytyką – słychać głosy, że kobiety są sobie winne, i skargi, że niedługo nie będzie można ofiarować kobiecie komplementu, żeby nie zostać posądzonym o stosowanie przemocy.
I tym właśnie krytykantom chcę powiedzieć tyle:
Jeśli uważasz, że atrakcyjnie ubrana kobieta tańcząca w dyskotece jest sama sobie winna, to sam siebie zrównujesz do poziomu nieułożonego psa, któremu nie wolno ufać, bo nie odpowiada za siebie i swoje instynkty.
A jeśli nie widzisz różnicy między powiedzeniem kobiecie „ładnie dziś wyglądasz” a „ale masz zajebiste cycki”, to jesteś zwyczajnym idiotą.
Napisz komentarz
Komentarze