Kiedy urodziło mi się dziecko pierworodne, zakupiłam zestaw książek. Mapy Mizielińskich, baśnie braci Grimm, Trzynaste Piórko Eufemii, wiersze Brzechwy i Tuwima. Od tamtej pory zapełniłam dzieciom swym cały regał. Wiadomo. Książki to samo dobro.
Najpierw dziecku czytałam Tuwima i Brzechwę. Rytmiczne, śmieszne, super. Śmiało się, odkąd nauczyło się uśmiechać. Mówić moje dziecko zaczęło dzięki ulicy Czereśniowej (to są książki obrazkowe bez ani jednego słowa, za to pełne codziennych sytuacji, szczegółów oraz najróżniejszych postaci i zwierząt). Zasypiało przy książce o kotku Wilkonia, w momencie kiedy kotek szedł spać. Genialny rytm, piękne ilustracje (jakżeby inaczej).
No i w końcu przyszedł ten moment, kiedy dziecko sięgnęło samo po książkę, ileś tam bajek, gdzie jest wszystko od Księgi Dżungli, po wszelkie królewny, królowe, Czerwone Kapturki, Kopciuszki i Calineczki. No więc czytam to tej mojej maleńkiej dziewczynce, która za czas jakiś stanie się kobietą. I tak czytałam, czytałam, patrzyłam na to dziecko moje, które rozumie więcej, niż mi się wydaje, aż w końcu schowałam książkę gdzieś głęboko na dnie.
Matko! Myślę sobie. Jak tak dziecko można od dziecka uczyć stereotypów? I to tak okrutnych?
Stara – zła. Brzydka – zła. Piękna – zła. Śliczna – dobra. Delikatna – dobra. Happy end – rycerz na białym koniu. Nawet jak czekasz na niego w uśpieniu 100 lat. Albo w szklanej trumnie.
Małe – dobre. Olbrzymy – złe. Macochy – złe. Ojców nie ma.
Kobiety są naiwne. Czekają na swojego wybawcę. Są pokorne. Jeżeli nie, to są złe. Muszą być ładne, bo inaczej są nieszczęśliwe. Ale nie mogą być próżne. Najlepiej jeżeli tej swojej urody w ogóle nie zauważają. Przesadzam?
Mężczyźni mają życie pełne wyzwań. Muszą zgładzić smoka. Muszą się wykazać. Walczą ze swoimi słabościami. Nie odpowiadają za wychowanie dzieci. Nie gotują. A jak już ugotują jakąś owcę, to się nawet smok wawelski przekręci.
Związki. Homoseksualne nie istnieją. Partnerskie nie istnieją. Poza tym i tak zazwyczaj żyli długo i szczęśliwie i my nie mamy pojęcia jak.
Kobiety się nie przyjaźnią. Najczęściej są rywalkami. Siostry są złe. I brzydkie.
Matki to najczęściej albo już umarły, albo zaraz umrą. Relacji matka – córka, żadnej. Matka – syn też żadnej.
Najgorzej to chyba jednak, że te dobre kobiety, są tak pokorne. Ktoś ci robi coś złego? Czekasz. Nic nie mówisz. Los ci przynosi sprawiedliwość. I dobro ZAWSZE wygrywa ze złem. Serio?
A jak zboczysz ze ścieżki, to zje cię wilk. A nie, sorry. Pojawi się tata, którego nigdy nie ma i rozetnie brzuch wilka. A ty obiecasz, że już zawsze będziesz się słuchać mamusi, która jak już jest żywa, to zajmuje się przygotowywaniem koszyczka z jedzeniem.
I nigdy nie zboczysz z wytyczonej ścieżki.
Ja wiem, że to klasyka. Tylko co dobrego wniesie w życie moich dzieci (obojga płci) poznanie tej klasyki? Chyba tylko tyle, że ją będą znać. No bo jak nie znać Kopciuszka? Królewny Śnieżki? Śpiącej Królewny?
Moje dzieci więc na pewno je poznają. Trudno wyobrazić sobie, że ktoś mówi o Czerwonym Kapturku, a moje dzieci nie mają pojęcia, o co chodzi i co to znaczy.
Niemniej baśnie i bajki powstałe w XIX wieku albo wcześniej mają to do siebie, że w ogóle nie pasują do naszych czasów. Współcześni rodzice wiedzą, że są dzisiaj bajki, które nie boją się osób niepełnosprawnych, brzydkich, chłopców bawiących się lalkami czy w kuchnię, dziewczynek jeżdżących buldożerami lub prowadzących pociąg.
Mama świnki Peppy często prowadzi samochód nie tylko wtedy, kiedy nie ma tatusia, on często siedzi wówczas na miejscu pasażera. Ale równie często ten samochód prowadzi on. I niby to tata wychodzi do pracy, a mama świnka siedzi w domu, ale pracuje przy komputerze. Co prawda tata świnka jest przedstawiony ogólnie jako gruba pierdoła, co też nie jest fajne.
Jest także wiele współczesnych bajek, które stereotypy powielają. Np. seria „Mały chłopiec” i „Mała królewna”. Dziewczynki to królewny czekające na księcia i nie robiące kompletnie nic, chłopcy prowadzą taksówki, samoloty, pociągi, a nawet śmieciarki. Już lepiej prowadzić śmieciarkę niż leżeć i pachnieć całe życie. I być zależnym od innych.
Co mogą zrobić rodzice? Dużo. Czytając lub oglądając bajkę, mogą dziecku tłumaczyć, czemu stereotypy są krzywdzące. I jak w praktyce wyglądałoby dzisiaj życie Kopciuszka czy Czerwonego Kapturka. A jeżeli dziecko jest na tyle małe, że pojęcie stereotypu jest zbyt abstrakcyjne, to mogą zrobić to co ja. Schować klasykę głęboko na dnie i wyjąć za kilka lat.

Napisz komentarz
Komentarze