Nie jestem zwolennikiem aborcji. Nie polecam nikomu. Szczęśliwie nigdy nawet nie musiałam się zacząć zastanawiać, czy mam dokonać tego zabiegu, czy nie.
Żadna z moich dwóch ciąż nie była wynikiem gwałtu. Na żadnym badaniu nie wykryto dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Żadna z moich ciąż nie zagrażała także mojemu życiu lub zdrowiu.
W wyniku pewnego tak zwanego kompromisu z 1993 roku jeden z tych trzech powodów pozwala kobiecie w Polsce legalnie przeprowadzić zabieg aborcji.
Według części polityków, księży i obrońców życia kompromis ten jest objawem „barbarzyńskiej cywilizacji śmierci”. Według mapy ukazującej prawo aborcyjne na świecie Polska ma bardzo restrykcyjne przepisy w tym temacie, w Europie ostrzejsze ma tylko Irlandia i Andora.
Nadchodzi jednak kres barbarzyńskiej cywilizacji śmierci. W Sejmie znalazł się projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny. Zakłada on, że przerwanie ciąży nie byłoby przestępstwem tylko w przypadku, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego zagrożenia dla życia matki dziecka poczętego.
Także zapomnijmy o płodach, bo to od teraz (tzn. od przyjęcia przez Sejm nowelizacji, co zakładam, że nastąpi, biorąc pod uwagę układ sił) będzie dziecko poczęte.
Dziecko poczęte z poważnym i nieodwracalnym upośledzeniem będzie musiało się narodzić. Tu nie chodzi o zespół Downa, który wszyscy prolajferzy chętnie biorą za przykład. Wszyscy chyba pamiętamy dziecko, które narodziło się w wyniku heroicznej decyzji profesora Chazana, które żyło 10 dni na morfinie, która nie uśmierzała jego bólu, którego matka nie wiedziała czy śpi, czy nie, bo nie miało powiek. Miało także wodogłowie, nie miało z kolei kości czaszki, które powinny zakrywać cienką warstwę tkanki mózgowej. Wystarczyło przerwać ciążę, skoro już w jej trakcie wiadome było, że dziecko poczęte urodzi się w takim stanie, aby nie zaznało tego cierpienia. I aby jego rodzice nie doświadczyli tego, czego mimo całej empatii, jaką posiadam, nie mogę sobie wyobrazić. Legalne przerwanie ciąży było w takim wypadku i wciąż jeszcze jest możliwe, a mimo to wydarzyła się taka tragedia (do dzisiaj nie mogę zrozumieć, czemu obrońcy życia uważają, że zrobili dobrze, bo jeżeli medycyna nie powinna ingerować w wyroki boskie, to odpuśćmy sobie to całe finansowanie służby zdrowia, bo to naprawdę dużo kosztuje). Co będzie się działo, kiedy prawo przestanie na to pozwalać?
Nie potrafię również wyobrazić sobie, co czuje zgwałcona kobieta, która dowiaduje się, że w efekcie gwałtu jest w ciąży. Na pewno są takie kobiety, które rodzą te dzieci i je bardzo kochają, ale na pewno są też takie, które patrząc na nie, widzą jego ojca i moment poczęcia. Nikt nie ma prawa oceniać takiej kobiety i nakazywać jej urodzenia tego dziecka. Gwałt wystarczająco obciążył jej psychikę i urodzenie dziecka swojego oprawcy może się naprawdę źle skończyć, również dla tego dziecka. Warto też zaznaczyć, że obecne prawo zezwala w tym wypadku na aborcję maksymalnie do 12. tygodnia ciąży.
Episkopat na to, że warto tę ustawę w takiej formie znowelizować w tym roku, bo to okrągła rocznica Chrztu Polski. Tutaj warto zaznaczyć, że w preambule Konstytucji zawarte jest takie zdanie: „my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga (...) jak i nie podzielający tej wiary (...)”. Oznacza to, mniej więcej, że brak sakramentu chrztu bądź akt apostazji u kobiety nie wyklucza jej z grona obywateli Polski. Co ma więc okrągła rocznica Chrztu Polski do zaostrzenia już bardzo restrykcyjnego prawa aborcyjnego?
Z drugiej strony rodzice dziecka, którego 10-dniowe życie na morfinie zostało uratowane jeszcze w ciąży, deklarują, że są wierzącymi katolikami. Chcieli jednak dokonać aborcji, aby skrócić cierpienia swojego dziecka, które nie miało żadnych szans na przeżycie, a wiadomo było, że to kilkudniowe życie będzie dla niego straszną torturą. I było.
Ta ewentualna nowelizacja ustawy o planowaniu rodziny postawi nas w kwestii prawa kobiet do decydowania o sobie, obok Iranu, Afganistanu, Sudanu czy Kongo. Zresztą ta obecna powoduje, że jesteśmy takim rodzynkiem Europy i bliżej nam do Nigerii, Czadu czy Arabii Saudyjskiej niż do krajów chrześcijańsko-demokratycznych (tak sobie pozwolę nazwać kraje Europy i Ameryki Północnej).
Zawsze uważałam, że powinno się równać do lepszych, wolałabym więc brać przykład z zachodniej cywilizacji, a nie z krajów Bliskiego Wschodu czy Afryki (a uważam, że kraje zachodnie są lepsze w poszanowaniu praw kobiet niż np. afrykańskie), i powinniśmy rozpocząć w Polsce dyskusję o złagodzeniu tej ustawy. Powinniśmy rozmawiać również o edukacji seksualnej i dostępie do antykoncepcji. My zamiast tego (z okazji okrągłej rocznicy Chrztu Polski) wprowadzimy prawo okrutne i bezduszne.
Dokąd zmierzasz, Polsko?

Napisz komentarz
Komentarze