Reklama

60 pazurków

60 pazurków

Rok temu urodziłam dwóch synów – naraz. Najbardziej hardkorowe w tym porodzie było to, że spędziłam w szpitalu 8 dni, a w domu moja 16-miesięczna córka wchodziła do każdego pokoju i wyraźnie czegoś szukając, mówiła „mama?”.
Ludzie od tamtej pory mi zazdroszczą, podziwiają, współczują albo usiłują mnie pocieszyć, mówiąc, że mieli albo mają gorzej. Tylko czy ja mam źle? Ja się czuję jak pączek w maśle! Z naciskiem na pączek. No tak, bo chudłam, chudłam i przytyłam. Możliwe, że dlatego, że nie jem za dużo w ciągu dnia, a potem jak już wszystkie dzieci idą spać, muszę się czymś podelektować i jest to zazwyczaj cisza i pyszna, wymuskana kanapka – albo trzy. Plusy są takie, że mam to gdzieś. Bo oczywiście planuję coś z tym zrobić, ale dopiero jak zjem te kanapki, a kiedy rano budzi mnie wrzask (nie brzask) to zapominam o tego typu pierdołach jak figura.
Choć tak naprawdę nie budzi mnie wrzask, on następuje dopiero jak tchnę w te moje dzieci życie i sobie podjedzą. Budzi mnie (to jest fragment dla wszystkich współczujących mi ludzi) śpiew mojej córki, która usiłuje uatrakcyjnić w ten sposób poranek dzidziom, zanim mama zwlecze się z łóżka. Dzidzie wówczas stoją w łóżeczkach zasłuchane i milczące, ale kołyszące się w rytm piosenki siostry. I ten oto sielski obrazek towarzyszy mi rano niemal codziennie. Kiedy więc ktoś mi mówi, że ma gorzej, to grzecznie przytakuję.
Oczywiście są minusy sytuacji, w której się znalazłam. Dzieci na spacer ubieram 40 minut, po czym moja córka wskakuje do kałuży, czego efektem są totalnie mokre spodnie. Są +3 stopnie, więc po 20 minutach wracamy do domu. Rozbieram więc dzieci kolejne 40 minut. Potem lekarz (bo po takich dwóch ciążach kobiety nie wychodzą bez szwanku) pyta, czy mam uderzenia gorąca. Matko! Panie lekarzu! Ja przed każdym i po każdym spacerze mam uderzenia gorąca. Potem jeszcze pyta, czy dużo odpoczywam, jak zalecił... W kółko. Jeszcze przez 3 miesiące mam urlop.
Niedługo po porodzie okazało się również, że mam do obcięcia 60 maleńkich pazurków. Tak więc cykl obcinania zaczyna się przy pierwszym i mniej więcej wtedy, kiedy dochodzę do sześćdziesiątego, muszę ponownie zająć się pierwszym. W praktyce oczywiście jest to bardziej chaotyczne, bo przecież nie wiem, który był pierwszy.
Zakupy w supermarkecie też nie zaliczają się do plusów, zwłaszcza wpisywanie pinu przy kasie to, przyznam, jest jakiś obłęd i kompletne szaleństwo, podobnie zresztą jak rachunek za wodę.
No i absolutny brak mobilności. Posiadanie jednego dziecka i samochodu nie ogranicza wcale. Można pojechać wszędzie, w każdym czasie, można zostawić dziecko na godzinę czy dwie dziadkom jak się takich ma, można nawet wynająć opiekunkę na godziny. Posiadając trójkę w zasadzie w jednym wieku nie można podrzucić ich dziadkom na kilka godzin (choć właśnie czasem trzeba, bo nie pójdę do lekarza albo do urzędu czegoś załatwić z trójką, a z jednym to nie stanowiło problemu), nie można wynająć opiekunki (tzn. można, wszystko to kwestia ceny), choć oczywiście można wszędzie pojechać – tylko komu by się chciało? Plus tutaj jest taki, że wiem, jak to jest mieć jedno dziecko, a rodzice, którym w pierwszej ciąży podzieliła się zygota i od początku mają dwójkę – nie wiedzą.
Na szczęście nawet się wysypiam, choć jak jedno się obudzi w nocy, to zanim zaśnie, obudzi się drugie, a zanim zaśnie drugie to obudzi się trzecie, i tak od północy do 6 rano któreś z dzieci usypiam. Na szczęście zdarza się to rzadko. Przynajmniej wiem, że nie wiem i nie umiem sobie wyobrazić, jak funkcjonują kobiety, które nie śpią 7 miesięcy.
Sądzę jednak, ba, jestem o tym głęboko przekonana, że można mi zazdrościć. Bo choć codziennie wieczorem bolą mnie uszy i nigdy nie wiem, kiedy zarwę noc, to mam zdrowe, mądre i piękne dzieci, które zajmują się sobą i bawią się razem, śmiejąc się zaraźliwie. W dodatku przyznam (w taki ton uderzę, bo rocznica wydarzenia to dobry moment na podsumowanie), że nic mnie w życiu lepszego nie spotkało i nie mogłam tego lepiej zaplanować, choć ciężko zaplanować podzielenie się zygoty. No i mimo że jest to totalny hardkor i czasami mam wszystkiego dość, a nawet, śmiało to powiem, ocieram się o obłęd, to, moi drodzy, częściej się to stadko do mnie przytula, całuje, włazi na mnie, a córka mówi, że mnie kocha.
Nie można wygrać więcej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama