Reklama

Love is in the air

Love is in the air

Idą święta. Miłość w Narodzie do bliźniego swego wzrasta. Tylko jaka jest wielokrotność zera?

Forum dla mam. Wchodzę. Chociaż moja pani doktor ginekolog, jak zaszłam w swoją pierwszą ciążę, powiedziała, żebym nie wchodziła. Ale teraz jako odporna matka trójki dzieci po dwóch ciążach wchodzę. Uważam nawet, że takie fora są świetne, pod warunkiem że lokalne. Zawsze można się wymienić doświadczeniem, spotkać, poznać, pójść razem na spacer czy na kawę. Ja mieszkam w tym tutaj naszym pięknym mieście od urodzenia (z przerwami, ale jakże bym je mogła opuścić na stałe?), podobnie niektóre koleżanki, a niektóre mają dzieci. Dzięki temu mam z kim pójść na spacer. Szczęśliwie nie zostawiłam wszystkich znajomych i rodziny 500 kilometrów stąd i prawie wszystkich mam pod ręką. A gdybym zostawiła? Na pewno jakieś forum mam by mi pomogło w zapoznaniu innej mamy.
No ale wracając do miłości do bliźniego swego. Forum internetowe dla mam. Temat, jak każdy w zbiorowisku mam, kontrowersyjny (wiecie, że można się pokłócić o muffinki?) – mianowicie posyłanie chorych dzieci do żłobka/przedszkola. Czytam te zdania, opinie itd., z każdym się zgadzam, bo przecież dziecko może rozchorować się w żłobku, o czym matka nie wiedziała, ale inne przez to też chorują i matki tych innych się denerwują, a może matka wiedziała (to nigdy nie jest rodzic, tylko zawsze matka posyła te biedne dzieci gdzieś tam), tylko matka nie ma urlopu, wciąż na zwolnieniach, szef niczego nie rozumie, a ona nie może stracić pracy i to prawie niechore dziecko to jest naprawdę problem. Taka luźna rozmowa. Aż tu nagle! Wpis soczysty, wulgarny, nieocenzurowany, w środku dnia. „To są kurwy nie matki te, które posyłają chore dzieci do żłobka coś tam coś tam”. Peace&love.
W innym poście, nie pamiętam o czym, jedna matka do drugiej matki pisze: „Nie umiesz wychować swoich dzieci, bo ja umiem, bo ja wychowałam i ono jest inne niż Twoje. Lepsze”. Generalnie klasyk. Powiem szczerze, że nie wiem, ile trzeba zjeść rozumów, żeby innej matce, która (można to śmiało założyć) kocha swoje dziecko tak bardzo jak my, powiedzieć, że źle je wychowuje i dlatego ono jest gorsze niż nasze. Nie wiem też, ile trzeba zjeść tych rozumów, żeby z całą rozbrajającą pewnością oznajmić, że nasze dziecko jest lepsze od innego (którego nie widzieliśmy na oczy).
Inny przykład z tego samego tygodnia co obydwa wpisy, ale w realu. Siedzę w prywatnej przychodni, dokładnie dwa tygodnie przed Świętami Bożego Narodzenia, czekam na ciotkę, którą tu właśnie przywiozłam. Wchodzi starsza para. Panią bardzo boli kolano. W pobliżu jest wielki stołeczny szpital, w którym przyjmują ortopedzi, ale terminu pani może nie dożyć. Chce zapłacić 120 zł za wizytę w tej eleganckiej prywatnej przychodni. Pani pielęgniarka informuje ją, że lekarz przyjmuje tylko w czwartki (jest czwartek) i dalej patrzy w komputer, popijając herbatę. Nie zamierza powiedzieć nic więcej. Starsza pani drąży, pielęgniarka informuje, że terminy dopiero na styczeń, nie patrząc nawet na starszą panią. Starsza para wychodzi. Wchodzi elegancki, przystojny pan. Chce zapisać się do ortopedy. Pielęgniarka informuje go słodkim głosem, że doktor będzie dopiero za tydzień w czwartek, no ale choć nie ma miejsc, niech on przyjdzie, bo doktor jest do 21, ale jak trzeba, przyjmuje do 24. Zastanawiam się, czy to możliwe. Czy ja czegoś w tej historii nie przegapiłam. Niestety. Ten brak empatii dla brzydkich (bo starych), nieciekawie ubranych ludzi, którzy cierpią, choć tego nie widać, jest normalny dla rodzaju ludzkiego będącego w dobrobycie. Zdrowy chorego nie zrozumie, jak mówi ludowe porzekadło.
Wracam do domu. Stoję w korku na Puławskiej. Ktoś trąbi na kogoś. Ktoś podjeżdża nerwowo. Ktoś coś warczy pod nosem. Grudzień. Adwent. 97% Narodu to wierzący katolicy. Za dwa tygodnie Wigilia. Czy to jest w ogóle możliwe, żebyśmy kochali bliźniego swego?
„Paluch: Tak sobie czasem myślę, czy miłość to w ogóle w życiu jest możliwa. Czy to w ogóle jest takie coś.
Kolega z baru: Miłość?!
Paluch: No! Miłość! Czy to w ogóle jest możliwe?!
Kolega z baru: Noo! W telewizji to często pokazują miłość, jak tam się jacyś kochają albo mówią.
Paluch: No! Ja też tak myślę, w życiu to jest niemożliwe” .
(„Miś” reż. Stanisław Bareja).


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Reklama