Reklama

Patologiczne pokolenia

Patologiczne pokolenia

Ten moment, kiedy chcesz o czymś napisać, a facet na blogu, który czytasz, napisał właśnie o tym samym...

Jest taki blog „parentingowy” (po polsku rodzicielski), który prowadzi ojciec, nie matka. Nazywa się „Blog Ojciec”. No i owy ojciec napisał właśnie to, pod czym ja się podpisuję każdą łapką. Szczęśliwie odwalił za mnie całą czarną robotę (nie odwalenie jej przeze mnie jest w sumie jedynym powodem, czemu nie napisałam tego pół roku temu) – mianowicie sprawdził facet statystyki. Których w sumie sprawdzać nie musiałam, bo wiem to, ale jak się coś pisze, to wypada mieć źródło.

Kiedyś w mailach, dzisiaj na Facebooku, co jakiś czas pojawia się tekst typu: my urodzeni w latach 70. i 80. bla bla bla mieliśmy patologicznych rodziców, my byliśmy patologiczni, biegaliśmy z uwieszonym kluczem na szyi i jeździliśmy rowerami. I nikt się nami nie przejmował. No i jak to było super, a teraz jest beznadziejnie, gdyż ponieważ dzisiaj dzieci nie mają rowerów. Z czym sprzedawcy rowerów raczej polemizowaliby. Ale rowery to pikuś. W tych tekstach wychwalane są babcie, co poją wnuczęta spirytusem, matki, co walą paskiem po dupie, pływanie gówniarzy w rzekach bez żadnego nadzoru (no i że niby nikt nigdy nie utonął), wyśmiewane psychologiczne książki dla rodziców (chociaż niektóre słusznie). Te bardziej hardkorowe chwalą jeszcze przewożenie dzieci bez fotelików, ba!, bez pasów – no w maluchu z tyłu przecież nie było pasów. No i oczywiście jak w każdej bajce jest morał. Przeżyliśmy! No i super, śmiechy, chichy, przyznaję, to zawsze jest ładnie i śmiesznie napisane.

Jako urodzona w pierwszej połowie lat 80. też przeżyłam. Siostra starsza o 6 lat, kiedy jeszcze nie dorosłam do podstawówki, uczyła mnie pływać w stawie bez żadnego nadzoru dorosłych (tzn. byli na glinkach jacyś dorośli, ajak!, po alkoholu naturalnie w większości, bo to był 89.). Jechałam z Piaseczna do Sandomierza wartburgiem kombi w bagażniku na dmuchanym materacu. Tak samo wróciłam. Itd. W ogóle większość z nas przeżyła. Część tylko utopiła się w rzece, zginęła od banalnego upadku na rowerze, bo walnęła głową w coś tam, część wyleciała niczym rakieta przez przednią szybę poloneza.

Ojciec – autor bloga – idzie dalej i przytacza statystyki, jak wyglądają dzisiaj te przeszczęśliwe polskie pokolenia. 3 miliony alkoholików, 8 milionów dorosłych z zaburzeniami psychicznymi oraz 28 Polaków, którzy CODZIENNIE usiłują się zabić (16 CODZIENNIE się udaje). Hell Yeah! Więcej szczęścia!

No jasne, część dzisiejszych małych dzieciątek (jak mówią o noworodkach w USC w Piasecznie) też ulegnie wypadkowi śmiertelnemu, też będzie alkoholikami, będzie miało zaburzenia psychiczne oraz targnie się na swoje życie. Bo my – dzisiejsi rodzice – też popełniamy masę błędów. Czasami za bardzo pilnujemy, za bardzo się obawiamy i za mało pozwalamy dzieciom doświadczać. A w niektórych przypadkach nasz wpływ na to będzie znikomy. Ale nie lejemy dzieci pasem (wspomniany ojciec przytacza statystykę z 1991 roku, w której 82% rodziców przyznaje, że w wychowaniu swych pociech stosowali przemoc fizyczną), wozimy dzieci w fotelikach, oswajamy z głęboką wodą, kiedy kończą 3 miesiące (z nurkowaniem włącznie). Wiemy, że dzieci muszą mieć rower, ale także kask. Chodzimy z dziećmi do lekarza i dowiadujemy się, że mają zapalenie płuc, dzięki czemu kaszlu nie leczymy spirytusem podanym doustnie. Nie palimy w domach, część nie zapali przy dziecku. Nie pijemy (nawet piwka), mając pod opieką dziecko. Pójdziemy z nim nad wodę.

Mój tata mówi mi czasem, że kiedyś małe dzieci piły mleko krowie wyłącznie przegotowane i ludzkość przetrwała. A ja mu odpowiadam zawsze, że nie wszystkie dzieci to przeżyły i nie zamierzam sprawdzać na swoich, choć mam ich tak dużo.

Czy ja mam coś przeciwko takim tekstom? W żadnym wypadku, uważam nawet, że są mocno przydatne, abyśmy jako rodzice atakowani zewsząd straszliwymi rzeczami, jakie mogą się przydarzyć naszym dzieciom, bo przydarzyły się innym, mogli nabrać dystansu i stwierdzić – no fakt, przeżyliśmy. Możemy trochę odpuścić. Tyle że jak czytacie podobne rzeczy pomyślcie sobie, skąd się bierze wśród dzisiejszych 30, 40 i 50-latków tyle znerwicowanych, zakompleksionych i zalęknionych, bez poczucia własnej wartości, nieokazujących uczuć i mających potworne problemy z komunikacją ludzi. Odpowiedź jest prosta. Z tego naszego patologicznego szczęśliwego dzieciństwa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze