Reklama
HISTORIA

Lato w Konstancinie i Skolimowie, czyli wspomnienia z ul. Prusa 15 i gazet z 1939 roku

Lato w Konstancinie i Skolimowie miało swój smak, zapach i rytm – pachniało lasem, obiadem z kuchni na węgiel i brzmiało stukotem kolejki dojazdowej. Wyruszam w sentymentalną podróż do czasów pensjonatów, parkowych dancingów i gazet sprzed wojny – czyli o tym, dlaczego w Kasynie było niebezpiecznie, powiem komu skradziono ogrodzenie, a także jak dojechać na letnisko bez przygód.
Lato w Konstancinie i Skolimowie, czyli wspomnienia z ul. Prusa 15 i gazet z 1939 roku
Odrestaurowany pensjonat Danuty Szczerskiej przy ul. Prusa 15. w Skolimowie

Autor: fot: autorka

Jest taki czas dla mnie, gdy zupełnie niespodziewanie w czasie gdy słońce wchodzi w znak Raka, zaczynam tęsknić na Skolimowem i Konstancinem z lat 60. i 70. XX w. i moja wyobraźnia tworzy mi w głowie obrazy upalnego lata w bardzo dużym ogrodzie przy ul. Prusa 15, gdzie w pensjonacie u pani Danuty Szczerskiej moja babcia Ania znalazła swoje miejsce na ziemi po powstaniu warszawskim. Mieszkanie skromne, ale jakże urocze, z dwoma pokojami, w jednym z nich Anna ulokowała kuchnię na węgiel, a na stryszku, gdzie królował zapach drewna urządziła prowizoryczną łazienkę. Do okien zaglądały warkocze brzóz, a z nich zeskakiwały śmieszne wiewiórki na parapet okna, a nawet wchodziły do pokoju. Anna miała zawsze coś do pochrupania dla rudych, zwinnych akrobatek. Tęskniąc za tamtymi latami, pomyślałam, że warto w lipcowy poranek poszukać wiadomości o tych niezwykłych płucach Warszawy, lasach sosnowych i dębowych, gdzie ulokowała się historia ciekawa.

Lipiec pachnący obiadem u babci Anny

No i pierwsze co znalazłam i uznałam to za całkowitą magię, to dziennik ABC z 16 lipca 1939 r. Widocznie wszystkie duchy Konstancina i Skolimowa mi pomogły, bo to co znalazłam w tej niezwykle ciekawej gazecie to krem de la krem, czyli śmietanka ze śmietanki dziennikarskiej, bo gazeta ta miała solidnych dziennikarzy, którzy lubili rzeczowość, a także umieli wyczerpać temat w swoich notatkach prasowych. No i ta data 16 lipca. Moje urodziny przypadają właśnie 16 lipca, imieniny Anny 24 lipca, i zawsze w tych dniach lipcowych był w Skolimowie uroczysty obiad. Anna gotowała znakomicie, umiała wyczarować ze wszystkiego coś bardzo pysznego. Była mistrzynią smaku i zapachu poprzez używanie odpowiednich, w miarę rozsądnie, przypraw. Ważną tu rolę odgrywała też kuchnia węglowa, bo pieczony w niej drób nadziewany jabłkami i podawany z borówkami, konkurował ze znakomitymi restauracjami Skolimowa i Konstancina sprzed wojny.

Tak się dziwnie darzyło w tym roku, że przez parę minut umarłam w szpitalu właśnie w Konstancinie, ale na szczęście pewien znakomity lekarz, nie dał mi odejść do wieczności i postanowił, że jeszcze nie czas. Także tak, sami widzicie, mam wiele zobowiązań wobec tych co nade mną czuwają. Umarłam przez chwilę i narodziłam się ponownie w Konstancinie. I jak to powiedział pewien ksiądz – masz widocznie dziecko coś jeszcze tu do zrobienia. Wróćmy do lipca 1939 r., czyli popatrzmy co proponował Skolimów i Konstancin warszawskiej elicie na wypoczynek wakacyjny.

Zdjęcie z serii muzealnych. Skolimów, wnętrze mieszkania przy ulicy Prusa 15. Połowa lat 50. fot: autorka

Letniska i osiedla podstołeczne

Czytam gazetę ABC z 16 lipca 1939 r. od pierwszej strony, aby uchwycić atmosferę przedwojnia i na początek warto się przyjrzeć komunikacji Konstancin – Skolimów. W miesiącach tuż przed wojną, na trasie Warszawa – Skolimów były dwa rodzaje komunikacji, jedna to autobusy P.K.P. odchodzące z Dworca Głównego i te były tak przepełnione latem, że mało komu udaje się do nich wsiąść. Duże zastrzeżenia dotyczyły też szosy po której się poruszały, bo jechały po kocich łbach i autobus a z nim pasażerowie podskakiwali co chwila na każdym wyboju. Szosa ta tylko miejscami miała gładką nawierzchnię. Odcinek Wilanów – Powsin od dawna miał być wyasfaltowany nową nawierzchnią, ale to się nie stało. Obsługa autobusów też była niezbyt miła dla pasażerów. Zdarzyło się, że pasażer wsiadł do pojazdu przednim wejściem, konduktor kazał mu wysiąść i ten wysiadł i skierował się do tylnego wejścia, ale autobus ruszył i pasażer został na przystanku, bo wsiąść nie zdążył. To jest w sumie dość zabawna sytuacja, bo jest w niej kropla złośliwości obsługi autobusu. Z kolejką wilanowską, która jeździła na tej trasie też zdarzały się podobne „żarty”, wiem co mówię, bo miałam dziadka Stasia co był maszynistą. Było tak: na stacji stał pociąg, w oddali było widać wysiadających z autobusu pasażerów zdążających do pociągu i wtedy nagle pociąg ruszał i nie czekał na biegnących ludzi. Bo godzina odjazdu minęła, a godzina odjazdu to rzecz święta. Kolejka skolimowska była zmotoryzowana i rzadko się zdarzały kopcące samowarki. W 1939 r. mówiono o tym, że komunikacja kolejką dojazdową ma się pogorszyć, bo pociągi z Warszawy będą ruszać z dworca w Szopach, a nie jak dotąd z ul. Belwederskiej. Dziennikarz też pisze: „W końcowym biegu trasa kolejki powinna być zmieniona w ten sposób, by przechodziła wzdłuż Skolimowa i Chylic, najlepiej ulicą Długą a nie obok. Będzie to dużo wygodniejsze dla mieszkańców tych letnisk i wpłynie również na zwiększenie frekwencji, a więc powinno zainteresować zarząd kolejki.” Faktem jest, że jeszcze w latach 50. odległość od stacji Skolimów do centrum przy ul. Prusa była na 15 minut marszu.

Takie oto atrakcje proponowano w lipcu 1939 r. fot: ABC

Atrakcyjne pensjonaty, park i kasyno

Gdy już letnicy dojechali do celu kolejką dojazdową czy autobusem, udawali się do pensjonatu i gdy już się tam zakwaterowali, wyruszali na poszukiwanie rozrywki. Zdecydowanie miejscem niezwykle ciekawym był park zdrojowy i kasyno. Reklama Kasyna położonego w pięknym parku zdrojowym proponowała wyśmienite dania, dancing z orkiestrą Jerzego Zielińskiego, gabinety, kawiarnię i tarasy. Można było tu zadzwonić i zarezerwować miejsce: Skolimów tel. 2128. Zerknijmy co tam prasa w tym temacie zauważała, cytuję z ABC: „ Konstancińscy letnicy, którzy chodzą do Kasyna skarżą się, że wobec braku ogrodzenia i kontroli przy wpuszczaniu do parku napastowani są przez jakieś ciemne indywidua, zakłócające spokój.” Ale to nie wszystko, bo okazuje się, że zdarzały się wypadki utonięć w Jeziorce, bo rzeka nie była wyregulowana, trochę skandal. Dziennikarz gazety ABC zwraca też uwagę na kradzież płotów i tak np. w Powsinie gorliwość złodziei doszła aż do tego, że skradziono parkan kościelny pod nieobecność ks. proboszcza.

CDN.

Reklama luksusowego pensjonatu fot: ABC

Przeczytaj również:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze