Rezygnacja z surowców z Rosji to inwestycja w bezpieczeństwo i suwerenność. W obliczu rosyjskiego barbarzyństwa w Ukrainie mówimy głównie o moralności. Ale w innych dziedzinach świat nie przestał funkcjonować. Czy zatem Polsce może opłacać się embargo. Na pierwszy rzut oka nie, ale czy na pewno. Ale trzeba zastanowić się co dla UE i Polski oznaczałaby przedłużająca się wojna.
Migracja
Dotychczas Ukrainę musiało opuścić ponad 4 mln obywateli. Tymczasowa pomoc dla kobiet i dzieci, którą Polacy okazali, przyjmując uchodźców pod swoje dachy, na razie wystarcza. Im jednak dłuższa wojna, tym większe koszty. Za chwilę Ukraińcy, którzy przybyli do Polski, staną przed wyborem zostać czy wracać. Im dłużej trwa wojna, tym trudniej będzie uchodźcom podjąć decyzję o powrocie. Przyjęliśmy prawie 2,6 mln uchodźców i wcześniej czy później będziemy musieli za to zapłacić. Liczba mieszkańców Polski gwałtownie się zwiększyła. Państwo i samorządy wydadzą więcej na świadczenia społeczne. To zwiększy popyt konsumpcyjny. Z ekonomicznego punktu widzenia to gwałtowny wzrost popytu. Trudno, żeby nie wywoływał dodatkowej inflacji.
Ceny w rolnictwie
Ukraina to spichlerz świata. Wojna wpłynie drastycznie na wzrost cen żywności. Rozpocznie się zjawisko migracji z południa na północ. Setki milionów uchodźców migrujących „za chlebem” może się stać wielkim zagrożeniem i nieświadomie pomóc Rosji. Koszt ich przyjęcia, wyżywienia i utrzymania będzie wielokrotnie wyższy niż to, ile może nas kosztować blokada gospodarcza Rosji.
Rynki finansowe
Rynek globalnych finansów też nie będzie stabilny. Brak embarga na Rosję na dłużej rozchwieje rynki. Firmy zapewne zawieszą inwestycje, przerwane łańcuchy dostaw spowodują braki podzespołów do produkcji. Za wyższą niepewność płacą firmy, spadnie popyt, wzrosną koszty finansowania. Embargo unijne na surowce Rosji z pewnością podniosłoby dodatkowo rachunki za energię, gaz i stawki cen paliw na stacjach. Przez to wzrosłaby inflacja i oprocentowanie kredytów. Ale brak embargo i tak nie uchroni nas przed podwyżkami, bo Rosja dalej ograniczy podaż surowców i podsycać kryzys energetyczny, w celu wywarcia jeszcze większej presji na UE.
Uniezależnienie od Rosji to zysk długoterminowy
Warto zauważyć, że koszty kryzysu uchodźczego mogą przekroczyć wartość kosztów, które pociągałyby za sobą ostrzejsze sankcje. Zatem jeśli nie poważne sankcje kończące wojnę, to i tak ta będzie nas kosztowała tyle samo lub więcej. Im dłużej będzie trwała wojna, tym większe będzie obciążenie gospodarki. Im więcej pieniędzy wydamy na radzenie sobie z kryzysem wywołanym przez Rosję, tym mniej będziemy mieli środków na rozwój i np. na niezbędne zbrojenia. Paradoksalnie, obecny kryzys to także okazja do zaplanowania modelu ekonomicznego Europy na nowo. Niezależnie od tego porzucenie dostaw gazu, ropy i węgla z Rosji jest długoterminowo opłacalne dla poszczególnych krajów europejskich i są kolejnym argumentem za rozwojem zielonych technologii. Zatem jeśli „dzięki” Rosji szybciej przejdziemy na używanie zielonej energii, staniemy się bardziej samowystarczalni, zaczniemy szanować surowce i energię to dobrze. Wniosek: sankcje to mniejszy koszt i nie stać nas na ich brak!
Napisz komentarz
Komentarze