Na problem zwrócił uwagę radny Konrad Tkaczyk, który od kilku miesięcy informuje mieszkańców o kolejnych ustaleniach. Dzięki jego interwencjom wiemy, że pierwotna umowa z 2018 roku zakładała budowę całej ulicy 7 KDL (dawniej 8 KDL) przez dewelopera, a sama ul. Gogolińska miała powstać z pieniędzy gminnych. W kolejnych latach aneksami redukowano jednak obowiązki inwestora – jego wkład zmniejszono z 200 tys. zł do zaledwie 60 tys. zł.
Dodatkowe zamieszanie wywołało ujawnienie w styczniu br. przez radnego Marcina Kanię skanu rzekomego czwartego aneksu. Problem w tym, że dokument ten nigdy nie trafił do urzędu – posiada go podobno jedynie deweloper. Sprawę potwierdził były zastępca wójta Mirosław Wilusz, który podpisał aneks, choć oryginał wciąż nie został zwrócony gminie. Do dziś nie wiadomo więc, czy obowiązuje wersja trzecia czy czwarta umowy, a co za tym idzie – jaki dokładnie jest udział inwestora w przedsięwzięciu.
Miliony w budżecie, przetarg w przygotowaniu
Aby wyjść z impasu, władze gminy podjęły decyzję o wpisaniu budowy ul. Gogolińskiej do Wieloletniej Prognozy Finansowej. 24 lipca tego roku Rada Gminy zgodziła się na zmiany w budżecie, zapisując w nim 1,2 mln zł na 2025 r. oraz 4,8 mln zł na 2026 r. Według najnowszych informacji ma to umożliwić ogłoszenie przetargu obejmującego zarówno budowę ul. Gogolińskiej, jak i ulicy 7 KDL. Wbrew nazwie zadania, pierwszy etap inwestycji nie obejmie jednak pobliskiej ul. Jaskółki.
Na wrześniowej sesji pojawił się także wniosek sołtysa Przemysława Abrama o zmianę technologii budowy planowanego pasa pieszo–rowerowego. Postuluje on wykonanie nawierzchni z asfaltu zamiast z kostki betonowej, co według wielu mieszkańców będzie rozwiązaniem bardziej praktycznym i trwałym.
Co z udziałem dewelopera?
Nierozstrzygniętą kwestią pozostaje nadal partycypacja dewelopera Soffia. Choć gmina skierowała do inwestora oraz byłego zastępcy wójta pisma z żądaniem wyjaśnień i zwrotu dokumentów, obie strony nie odpowiedziały. W ratuszu znajduje się jedynie kserokopia zaginionego aneksu nr 4, co podważa klarowność prawną całej umowy.
„Niestety, przez osiem miesięcy urząd nie potrafił wskazać, który dokument obowiązuje, co bardzo źle świadczy o jakości prowadzenia spraw publicznych” – komentuje radny Tkaczyk. Dla mieszkańców oznacza to jedno: wciąż nie wiadomo, czy część kosztów budowy weźmie na siebie deweloper, czy całość spadnie na barki gminy.
W najbliższych miesiącach okaże się, czy zapowiedziany przetarg zostanie skutecznie rozstrzygnięty i kiedy mieszkańcy doczekają się nowej, długo wyczekiwanej ulicy.
Napisz komentarz
Komentarze