Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Ocalić od zapomnienia. Werandy, czyli o magii światła i drewna

Były niewątpliwie jedną z najciekawszych dekoracji budynków, pełniąc niezwykle użyteczne funkcje. Jeszcze gdzieniegdzie można spotkać je w małych miasteczkach, odchodzą w przeszłość razem z okiennicami.
Ocalić od zapomnienia. Werandy, czyli o magii światła i drewna
Dom Zarembów przy ul. Świętojańskiej

Źródło: fot: zbiory ms

Jadąc szosą od Tarczyna do Mszczonowa, można zobaczyć gdzieś w połowie drogi, w polu dom, który od lat mnie fascynuje. Nie ma pozornie w nim nic niezwykłego, parterowy domek, który posiada drewnianą werandę, a po jej obu stronach wiosną kwitną stare, rozległe krzewy bzu. Dom jest murowany, a weranda drewniana. Ta weranda sugeruje, że dom został wybudowany dawno, bo trudno dziś o tego typu projekt domu. Zawsze przystaję na poboczu drogi i długo patrzę na dom, bzy i wysokie drzewa, i napawam się tym widokiem. Czy to relikty przeszłości? Chyba tak. Postanowiłam wyszukać w Piasecznie domy z werandami. Niektóre można zobaczyć już tylko w dawnych katalogach zabytków.

Poniatówka

 Gdzie jeszcze w Piasecznie można spotkać dom z drewnianą werandą? Na pewno jest to Poniatówka w parku Książąt Mazowieckich, nasza królowa zabytków. Obecnie remontowana, drewniany ganek i weranda pieczołowicie przez stolarzy odrestaurowane. Wyobrażam sobie wieczorne posiedzenia uczennic hrabianki Cecylii w upalne lata, gdy zapach kwiatów z ogrodu nadawał zmierzchowi tajemniczości i inspirował do snucia opowieści historycznych. Zapach werand był jakby specjalnie zaprogramowany, odszukałam wskazówki ogrodników sprzed stu lat na temat roślin, jakimi należy zdobić werandy. Oto wskazówki: z wiosną, każdy lubiący kwiaty przystraja czymś balkony i werandy. Najlepsze są maciejki, tytoń pachnący, kampanule i lewkonie. Na ścianach domu ładnie jest puścić groszek pachnący, wilec, albo pnącą nasturcję (Tropaeolu). Ładnie wygląda Cobaea pringlei, roślina wspinaczkowa pnie się na kilkanaście metrów po drutach czy drewnianych kratach. I dodatkowo uwaga: kwiaty należy podlewać przy wschodzie słońca, albo zaraz po zachodzie.

Te wspólne posiedzenia mieszkańców i napawanie się zapachem kwiatów, działały odstresowująco. Może dlatego tak mało pisano wówczas o depresji. I ta gra światła w południe na przepięknie zdobionych drewnianych werandach. Ponoć oko ludzkie jest spragnione wrażeń świetlnych, jest jedną z koniecznych jego potrzeb i jest radością dla świadomości. Wyobraźmy sobie rodzinny obiad na werandzie. Wiklinowe fotele, okrągły stół i to natężenie światła, inne niż w zamkniętych pomieszczeniach, gra odcieni jest czymś, czego oko ludzkie pożąda, szuka i czym się cieszy. Nie osiągniemy tych doznań też na tarasach, choć są też funkcjonalne, ale w czasie deszczu trzeba uciekać z nich do domu, z werandy nie.

Dom przy ul. Kopernika

Nie ma już tego domu, nie ma też ul. Kopernika w pobliżu dworca kolejki grójeckiej. Doskonale pamiętam ten dom i jego prześliczne werandy. Dom wzniesiony przez Adolfa Bobrowskiego w 1924 r. na działce odkupionej od panów Górnickiego i Kamińskiego. Willa na planie prostokąta usytuowana na niewielkiej nieruchomości ogrodowej, wybudowana z cegły na fundamentach ceglanych. Na krótszych bokach drewniane ganki z werandami i balkony nad nimi. Ciekawe drzwi na werandy dwuskrzydłowe i przeszklone z zewnętrznymi okiennicami. Ile tu starań o wygodę i użyteczność. Jak upał lub mróz to wystarczy zamknąć okiennice, jak wieczór ciepły to posiedzenie na werandach. Dom stał w ogrodzie, a przy nim była oficyna, niewielki domek pokryty dachówką. Chyba w latach 60. rozebrano oficynę. W tej oficynie mieszkała nauczycielka pani Mitkiewiczowa, wychowawczyni z przedwojnia mojej mamy Krysi i Jurka Duszy. 

Dom Bobrowskich, nieistniejący. Fot: rejestr zabytków

Sporo o tej kamienicy wspominał a spisała Małgorzata Kawka, Jacek Andrzejewski - syn nauczycielki Janiny Andrzejewskiej, wspaniałej osoby, niebywale utalentowanej plastycznie. Oto fragment jego wspomnień: „Rodzice pobrali się w 1938 roku, ślub odbył się w kościele w Jasieńcu. Po ślubie tata przyjechał do Piaseczna i rodzice wynajęli mieszkanie u państwa Bobrowskich przy ulicy Kopernika 18. Mama jako nauczycielka zarabiała sto sześćdziesiąt złotych a komorne wynosiło siedemdziesiąt. Budynek był piętrowy, murowany, bez kanalizacji, ogrzewany piecami. Mieszkaliśmy tam do lat pięćdziesiątych. Z czasów mojego dzieciństwa pamiętam, że naszymi sąsiadami byli państwo Życińscy, państwo Stefańscy, którzy mieli dwóch synów: Henryka i Lolka, byli państwo Grobelscy - pan Grobelski był kolejarzem, jego żona jako akuszerka pracowała w piaseczyńskim szpitalu. Na piętrze mieszkała pani Jadwiga Broniszowa z synem Dzidkiem, który z moją siostrą, Grażyną, chodził do Platerówki. Po drugiej stronie ulicy Sienkiewicza, obok kina, stał dom, w którym mieszkali moi koledzy Wojtek Poncyliusz i Jacek Nader. Dom należał do państwa Poncyliuszów, przed wojną mieli w nim restaurację.” Dziś w tym miejscu stoi potężny blok mający na parterze sklepy.

Dom przy ulicy Reytana

Dom gen. Pawła Chrzanowskiego przy ul. Reytana, oszklona weranda wkomponowana w bryłę domu, architekt Zenon Chrzanowski fot: ms

Dwa domy kupione przez panie Brajczewską i Pawłowską od rodziny Gałczyńskich w 1933 r. zachowało się piękne zdjęcie domu. Dom z bajeczną werandą już nie istnieje, a w jego miejscu stoi blok, zwany apartamentowcem. Ciekawa historia posesji warta szerszego omówienia, tak jak i wszystkie domy przy ulicy Reytana (dziś Rejtana) projektowane przez Zenona Chrzanowskiego jeszcze przed pierwszą wojną światową. Mistrzowsko wykonana weranda domu przez stolarza o bardzo wysokim kunszcie i wiedzy w swoim zawodzie. Ile tu tajemnic i szeptań wieczornych zaklętych w snycerce drewna. Aż się prosi o podanie nazwiska snycerza. Niestety pozostanie tajemnicą.  Ciekawe w tej werandzie jest  podobieństwo z dekoracjami poniatówkowych werand.

Dom przy ulicy Reytana lata 30. XX w. fot: ze zbiorów rodziny Pawłowskich własność Marii Pawłowskiej Marczak

Bruno Schulz w Sanatorium pod Klepsydrą umieszcza taki opis: „Białe ściany willi z jej tarasami, rozległymi werandami ukazywały mi się wciąż w nowych aspektach. Za willą rozciąga się park, przechodzący potem w bezdrzewną równinę..... Przyłożyłem oczy do szpary w parkanie, co ujrzałem, musiało polegać na złudzeniu.” Tak, w takich miejscach dzieje się magia. 

Dzielnica Piaseczna nad Jeziorką

Można tu jeszcze znaleźć domy przeznaczone pod wynajem na letnie wakacje. Budynki składające się z segmentów, w każdym z nich przewidziano kuchnię, pokoje i werandy. Werandy, które spełniały funkcję komunikacyjną, ale też rekreacyjną. Przykład takiego domu mamy na ul. Świętojańskiej, dom należący do rodziny Zarembów.

Dom Zarembów przy ul. Świetojańskiej fot: zbiory ms

W przedwojennej prasie dużo ogłoszeń o wynajmowaniu w Piasecznie domu na lato. W wielu ogłoszeniach jako wysoki standard budynku czy mieszkania reklamowana jest weranda, podnosząca standard wynajmowanych lokali. Nie wyczerpałam tematu, ale też jest to temat i materiał na książkę.

 

CZYTAJ TEŻ:

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Jakub K. 17.03.2024 19:28
W Rabce jest bardzo dużo budynków z werandami

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama