Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Mzura, czyli Lis

Mzura, czyli Lis

Dwie informacje zainspirowały mnie do napisania wspomnień o piaseczyńskich aptekach, których dziś jest dużo, na każdym kroku widać aptekarskie szyldy.

Pierwsza informacja to ta, że Piaseczno ma przejściowe, jak się w końcu okazało, trudności z dyżurami nocnymi aptek. To z kolei zachęciło mnie do sprawdzenia, jak to drzewiej bywało. Druga informacja jest w zasadzie zbiorem wiadomości, do których docierałam przez lata, a które w sposób dość tajemniczy ułożyły się w pewną całość, choć są fragmentaryczne i wymagają dalszych badań.

Proszę o wybaczenie, drogi Czytelniku, jeśli co jakiś czas zakrzyknę: "Niemożliwe, żeby zostało to całkowicie zapomniane!". Zdumienie moje jest tym większe, im bardziej bohaterowie mojej opowieści byli ważni dla tworzenia nowoczesnej tkanki miasta. Wiadomości o nich były blisko, a jednak bohaterowie walki o niepodległość, polską oświatę i kulturę zostali przez mieszkańców zapomniani. Jakże było można nie zauważyć starego pomnika na piaseczyńskim parafialnym cmentarzu, na tablicach którego są „zaszyfrowane” informację. Stoi ten pomnik od ponad 100 lat i... no cóż – O tempora, o mores! Te sto lat to czas wojen, przewrotów politycznych, migracji ludności i naprzemiennego wymazywania z kart historii i gloryfikowania postaci, które w zależności od nastrojów raz okazywały sie bohaterami, kiedy indziej czarnymi charakterami. I tak się zaplątaliśmy w tych „wymazywaniach”, że legło to, co jest prawdziwą historią miasta.

Przyjmijmy pewien tok zdarzeń, który określi początek historii o aptekach. W doniesieniach prasowych pierwsza wyszukana informacja na temat piaseczyńskiej apteki pochodzi z roku 1876, czytamy w niej, że od 1 stycznia 1876 r. pan A. Łopaciński otwiera w Piasecznie (guberni i powiecie warszawskim) aptekę. Szanowni klienci będą mogli zakupić w niej nowoczesne środki lekarskie i wody mineralne. Wydaje się, że była to apteka, w odróżnieniu od sklepów zielarskich i składów aptecznych przypominających dzisiejsze drogerie, z solidnie przygotowanym do zawodu farmaceutą. Oczywiście nie może być to pierwsza apteka w mieście od chwili jego powstania, ale od niej zaczniemy. Nie ma informacji, w którym miejscu miasta była zlokalizowana, ale możemy przypuszczać, że blisko rynku. Jak długo istniała? Nie wiem.  

Następna informacja dotyczy przełomu wieku, czyli na pewno lat od 1898 do 1918 (być może zakres czasu jest większy, ale dowód mam na te 20 lat). I tu mamy rewelację, bo spotykamy się z aptekarzem, który zrobił dla miasta tak wiele, że czyny jego zapierają dech w piersiach. Przedstawiam Władysława Mzurę Starzeńskiego. Materiały, do których dotarłam, przedstawiają go jako twórcę piaseczyńskiej straży ogniowej. W 1905 r. był prezesem Macierzy Szkolnej, w 1914 r. prezesem Komitetu Obywatelskiego, a także organizował Kasę Oszczędnościowo- Pożyczkową, gdzie również prezesował, był też przewodniczącym Rady Opiekuńczej. Przełom XIX i XX wieku w Piasecznie to – przypomnę – działalność Domu Opieki hrabiny Ludwiki Moriconi, który następnie przeistoczył się w świetnie zorganizowany dom dla sierot. To czas działalności obu księży Matulewiczów, hrabianki Cecylii Plater-Zyberkówny i w końcu doktora Antoniego Jaszczołta, który swoją działalnością łączył wszystkie te środowiska, a także jest to historia powstającej dzielnicy letniskowej i tworzenia kolejek wąskotorowych. I oto pojawia się w tym szanownym towarzystwie farmaceuta Władysław Mzura Starzeński. Jak wyglądała jego działalność w czasach „pracy u podstaw”? Wielkim zaufaniem obdarzyli go mieszkańcy Piaseczna, skoro zaproszono go do tak wielu instytucji i oferowano najwyższe stanowiska. O społecznikowskich pasjach farmaceutów tego okresu napisano wiele tomów, w wielu miastach trzech zaborów można było spotkać tych charakterystycznych filantropów. Wnioskuję, że nad wyraz częsty kontakt z niedolą ludzką kierował ich na drogę działań społecznych. Ironicznie zwani „pigularzami”, musieli mieć dużą wiedzę, bo własnoręcznie sporządzali pigułki i mikstury, leków gotowych było w aptekach niewiele lub wcale.

Interesujący referat z 1899 r. wygłoszony w Warszawie przez doktora Aleksandra Zawadzkiego rzuca ciekawe światło na działalność aptek. Cytuję fragment referatu: „Do aptek warszawskich przychodzi rocznie około 80 tys., a pomiędzy nich wielu przynosi zakażone bakteriami recepty. Farmaceuta bierze do ręki recepty, dotyka niemi flaszek, zgoła bez środków ostrożności skutkiem czego może obdarzyć dom, w którym mieszka chory, nową chorobą zakaźna. Wobec tego apteka może przestać być tem, czem być powinna officina sanitatis. Recepty, jak w ogóle papier, są wyjątkowo dobrymi kolporterami bakterii” Doktor przestrzega też przed zachowywaniem starych recept, umieszczanych na flaszkach lekarstw. Proponuje fartuchy dla personelu, dwie miski do mycia rąk, wyrzucenie wyściełanych mebli, wprowadzenie szklanych stołów i kamiennych podłóg. Sublimatory często zmywać. Nie należy zaklejać pigułek śliną, a przyrządy do robienia mikstur często dezynfekować. Jakże ogromną rolę w krzewieniu kultury i wiedzy o zdrowiu społeczeństwa przypisuje się właśnie farmaceutom.

W literaturze określa się aptekarzy tych czasów jako ludzi umiejących łączyć pracę zawodową z działalnością społeczną, naukową i... niepodległościową. Ot i mamy charakterystykę Władysława Mzury Starzeńskiego. Pochodzący z hrabiowskiego rodu, pieczętującego się herbem Mzura (Lis), Władysław Starzeński nie pochodził z Piaseczna. Przybył do miasta po ukończeniu nauk i zajął się tworzeniem apteki i składu aptecznego. W księdze adresowej figuruje jako właściciel aptek w Piasecznie i Konstancinie. Urodził się w Kapłani, miejscowości znajdującej się wówczas w ziemi łomżyńskiej, w której to było gniazdo rodowe Lis Starzeńskich. Jeszcze kilka słów o herbie Starzeńskich: Paprocki opisując herb w 1584 r. stwierdził:Klejnot starodawny polski Lis alias Bzura. Niektórzy zowią Mzura, ale to własne jego nazwisko Lis, dlatego że przodkowie tej familii przedtem nosili liszkę za herb, a gdy ruszyli za znacznemi zasługami do tej strzały podnieśli w hełm lisa, jako to Długosz opowieda.... Nosili strzałę białą, dwoje jelca na niej w polu czerwonem.” cdn

W drugiej części opowieści będzie o rodzie Starzeńskich, spojrzymy w twarz aptekarzowi Starzeńskiemu, zastanowię się, jaki był związek Wacława Kauna burmistrza Piaseczna z Władysławem Starzeńskim.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Danuta J. Samek 07.03.2018 16:41
Już rozmawiałam z Małgosią! Bardzo jej dziękuję za znakomity tekst i nowiny, które wzruszyły mnie i napełniły ciemniejszym odcieniem nostalgii... Artykuł i późniejszą rozmowę z Autorką traktuję jako kolejny dowód na to, że czas leci Piasecznianom przez palce i że fakt ten jest nam niebezpiecznie obojętny. Któryś już raz powtarzam w różnych kręgach społeczników (ale i decydentów), że w Piasecznie brak jest Archiwum Społecznego, brak jest normatywnej formy archiwizowania i ekspozycji świadectw przeszłości! Nikt nad tym nie czuwa i nikt o tym nie myśli - a formalnie jest komu, bo struktury Centrum Kultury są rozległe, jest (przynajmniej z nazwy) Muzeum Regionalne. Jest również wielu przedstawicieli władz tuziemnych, mocno podkreślających zaangażowanie w prace np. komisji merytorycznych Rady Gminy. C.D.N. (niebawem). Pozdrawiam. djs

Reklama
Reklama
Reklama