Reklama
Odkryj serce Twojej społeczności – zapisz się na newsletter Przeglądu Piaseczyńskiego!
 

 

 

 

Orłowscy, czyli historia zalesiańskiej rodziny część 2.

W nocy 23 grudnia 1939 r. w cukierni u Janiny i Antoniego Orłowskich w domu przy pl. Wolności w Zalesiu koło Piaseczna wydarzyła się tragedia. Dwóch zbrodniarzy spodziewając się przed świętami Bożego Narodzenia sporych pieniędzy w kasie sklepu i cukierni, weszło siłą, w nocy do jego pomieszczeń i zastrzeliło cukiernika Antoniego. Napad słyszał 12-letni syn Orłowskich Antoni junior, otworzył okno swojej sypialni i w piżamie, na bosaka popędził do Piaseczna.
Orłowscy, czyli historia zalesiańskiej rodziny część 2.
Plac Wolności w Zalesiu, na zdjęciu Janina Chomińska z synową Danutą Orłowską. W tle dom, w którym w tym czasie jest poczta. Fot: z albumu rodziny Orłowskich

Zima z 1939 na 1940 rok była bardzo śnieżna i mroźna. Czy ta koszmarna noc była też taka, nie wiem. Chłopiec biegł co sił, nie czując zimna. Dobiegł do rynku w Piasecznie i zapukał do drzwi budynku Bendera. Trafił tu na Gestapo. Niemcy dali chłopcu koc i kazali wejść do samochodu. Przyjechali do Zalesia. Pochodzili po cukierni i sklepie, i odjechali. Okazało się wkrótce, że sprawa została przekazana policji granatowej, która rozpoczęła śledztwo. Posterunek policji granatowej w Piasecznie był wówczas w budynku przy ul. Świętojańskiej. Policja ustaliła, że morderca i jego kumpel natychmiast po zastrzeleniu cukiernika uciekli, nie zabierając pieniędzy. Ustalono nawet, kim był morderca, ale niestety nie zdołano go aresztować. W jakiś czas później został zastrzelony przez policję w czasie obławy po napadzie pod Górą Kalwarią.

Pani Janina Orłowska została sama z trojgiem dorastających dzieci. O kontynuowaniu pracy w cukierni nie było mowy, bo ta opierała się głównie na kunszcie Antoniego. Takich pysznych ciastek, ciast, lodów nikt nie potrafił upiec. Janina postanowiła zachować sklep, w którym dzielnie pomagała jej córka Maria.

Najmłodszy Orłowski, syn Janiny i Antoniego w Szkole Morskiej fot: z albumu rodziny Orłowskich

Ślub Janiny z Józefem Chomińskim

 Minęło kilka lat, rodzina Modrowskich z ul. Kilińskiego w Piasecznie, z której pochodziła Janina, postanowiła znaleźć atrakcyjnej i niebiednej wdowie męża. Postanowiono, że najlepszy będzie kandydat, który jest zaprzyjaźniony z braćmi Modrowskimi. Kandydat nazywał się Józef Chomiński herbu Pobóg, pochodził z rodziny szczycącej się tym, że brała udział w wyprawie Sobieskiego na Turków. Jan Długosz napisał o Pobogach – ad iracundiam proni, opisując ich w ten sposób jako skłonnych do gniewu, porywczych, wybuchowych.

Przenieśmy się do roku 1917. Polska rodzina Chomińskich posiadała majątek na terenie Rosji. Do majątku weszli bolszewicy, spalili dwór i wymordowali właścicieli. Syn właścicieli siedemnastoletni Józef wydostał się z obławy i uciekł. Został sam, przedostał się do Polski. Wkrótce po wielu perypetiach wstąpił do szkoły policyjnej i ukończył ją. Pasją Józefa była historia i postanowił zostać w szkole policyjnej na stanowisku wykładowcy historii. Tuż przed II wojną awansowano go do stopnia kapitana. Modrowskich poznał w Warszawie w czasie wojny, zaprzyjaźnił się z nimi i zyskał ich zaufanie. Modrowscy byli przekonani, że Chomiński jest bardzo dobrym kandydatem na męża dla ich siostry. Janinie spodobał się energiczny i przystojny pan Chomiński, starszy od niej tylko o 2 lata, liczyła na to, że we dwoje udźwigną ciężar prowadzenia sklepu i wychowania dzieci.

Rozbudowa domu przy pl. Wolności

 Już pod koniec 1944 r.przewidywano, że do Polski wejdzie władza radziecka, spodziewano się wymiany pieniędzy, co jak wiadomo było związane z dużymi stratami dla wymieniających. Chomińscy mieli zasoby pieniężne i warto się było zastanowić, w co je ulokować i tu przyszedł pomysł na rozbudowanie domu przy pl. Wolności. Budowę rozpoczęto już pod koniec 1944 r. Budowano w trzaskający mróz i mimo pospiechu, gdy przyszło tak zwane wyzwolenie, dom jeszcze nie był gotowy. Wożono wówczas cegłę furmankami ze zrujnowanej Warszawy i poszerzano budynek o kilka pomieszczeń w stronę wschodnią. Dom w Zalesiu stał się wygodny dla licznej rodziny, ale szybko się okazało, że rozbudowa domu skończyła się kwaterunkiem. Władza ludowa dopatrzyła się, że rodzina Orłowskich zajmuje zbyt dużo pomieszczeń i dokwaterowała im czteroosobową rodzinę żydowską, która przybyła wraz z wojskiem ze Związku Radzieckiego. Rodzice zajmowali posady urzędnicze w warszawskich urzędach. Dokwaterowano też samotną panią, do której (w latach 70.) przeprowadziła się siostrzenica. Dziewczynce zmarli rodzice i siostra jej matki a lokatorka Orłowskich postanowiła ją przygarnąć do siebie. Tymczasem rodzina Orłowskich też się powiększała. W 1950 roku sprowadziła się do męża Antoniego żona Danuta i wkrótce urodziły się dzieci Izabela i Bohdan. Najstarsza córka Maria też wyszła za mąż i urodziła syna. Dom stał się za mały dla tak dużej ilości mieszkańców. Dokwaterowani lokatorzy na szczęście zaczęli się starać o mieszkania, ale niestety opuścili Zalesie dopiero w latach 60. i 70. Cdn.

Antoni Narcyz Orłowski fot: z albumu rodziny Orłowskich
Czytaj także: 

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama